wtorek, 31 grudnia 2013
Szczęśliwego Nowego Roku!!!!
Jak u Was święta Bożego Narodzenia? U mnie świetnie!!! Dostałam m.in. słuchawki, koszulkę z Hobbita, zegarek, słodycze, książki Brandona Mulla (3 części "Pozaświatowców" i "Wojnę Cukierkową" [a Baśniobór <3 w tamtym roku :D])... A Wy? ;D
25 grudnia byłam na filmie pt. "Hobbit: Pustkowie Smauga". To jest świetny film! Wszystkie efekty specjalne genialne zrobione; smok, Nekromanta z Dol Guldur, aktorzy genialnie zagrali i ogółem wszystko było genialne. :D <3 Gorąco polecam. ^^ <3
Fobos: Tak u nas też jest tak, że się plakat dostawało. :D U mnie na ścianie w pokoju wiszą 3 plakaty z Legolasem. XD
Natalia: Uważam, że bardzo warto i przeczytać i obejrzeć Hobbita. :D
A teraz parę śmiesznych cytatów:
"- Jesteś aresztowany.
- Pod jakim zarzutem?
- Władca jakiś wymyśli."
"- Dlaczego to zrobiłeś? Obiecałeś, że go uwolnisz.
- I uwolniłem. Jego głowę od żałosnych ramion."
"- Wiemy gdzie mieszkasz!
- To małe miasto Alfridzie. Każdy wie, gdzie każdy mieszka."
"- Nie przeszukasz mnie? W spodniach mogę mieć wszystko.
- Albo nic."
A jak Wy spędzaliście święta? A sylwestra? Ja siedzę w domu i gramy sobie w planszówki. :D
A teraz: Szczęśliwego Nowego Roku 2014!!! Niech będzie o wiele, wiele, wiele lepszy od 2013! I niech nic złego Wam się nie zdarzy, a za to duuuuuużo dobrego! Oraz natchnienia moje drogie znajome pisarki!! ^^ ;* <3
A teraz spam z Hobbita. :D
niedziela, 15 grudnia 2013
Niecierpliwe oczekiwanie
Jak głosi tytuł posta dzisiaj napiszę o niecierpliwym oczekiwaniu. Dotyczy ono nie tylko świąt, ale i... Hobbita! Druga część filmowej trylogii reżyserii Petera Jacksona już 27 grudnia oficjalnie wychodzi w polskich kinach. Moja mama dzisiaj już zrobiła rezerwację na 25.12.13r. (będą przedpremiery <3)
Oczywiście nie tylko na film czekam. Również na święta - jak chyba wszyscy. Wtedy jest cudowna atmosfera, spotkanie z rodziną, dzielenie się opłatkiem... no i prezenty. :D
A Wy na coś czekacie jeszcze, oprócz świąt?
Czytaliście kiedyś jakieś opowiadanie fanowskie? Co o nich sądzicie? Ja osobiście czytałam parę i zazwyczaj wszystkie były pisane przez osoby, które nie są wprawnymi pisarzami, jednak historia była całkiem ciekawa. ;)
Pozdrawiam Was i życzę powodzenia w ostatnim tygodniu szkoły przed świętami. ;* Ja osobiście mam jeszcze parę sprawdzianów, a w piątek wigilię klasową. ;) A Wy?
Do napisania! ;D
wtorek, 3 grudnia 2013
Szczere przeprosiny
Przepraszam za tę wręcz niewyobrażalnie duża przerwę, ale straciłam chęci. Co do "Elfa" to nie, lecz do prowadzenia tego bloga i owszem. Miał to być już blog tylko na "Elfa". Jednak dzisiaj sobie (czekając aż mi się otworzy internet) przeglądałam zdjęcia, które wstawiałam na bloga i nie tylko. Zrobiło mi się smutno, powróciły wspomnienia i postanowiłam, że nie mogę tego tak zostawić. Za daleko doszłam, żeby to teraz zwyczajnie porzucić z lenistwa.
A teraz apel:
Czytelnicy mojego bloga!
Jeśli tam jesteście odezwijcie się! Chciałabym zobaczyć czy mam dla kogo jeszcze prowadzić tego bloga. Nawet jeśli nie to i tak będę. Jednak miło by było, gdyby ktoś to czytał. Wiem, że już nie zasługuję na wielu czytelników, po tym jak dałam taką plamę. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Każdego kto przeczyta ten post i kto chce, żebym dalej prowadziła tego bloga, błagam, niech napisze komentarz!! Może to być nawet kropka. Bardzo proszę to dla mnie mega ważne. Obiecuję, że postaram się zamieszczać co najmniej 1 post tygodniowo. Niestety, nie mogę zagwarantować rezultatów. Ale mogę Wam przysiąc, że naprawdę się postaram.
Muszę przyznać, że tęskniłam za Wami. :)
Obiecuję poprawę. ;)
Do napisania! ;*
środa, 2 października 2013
Elf 13
Znajdowałem się znowu w tym samym pokoju i znowu rozgrywała się ta feralna scena. Jednak tym razem Kubeck szarżował na mnie ze swoim długim nożem. Najdziwniejsze zaś było to, że zamiast ludzkich nóg miał tułów konia przez co stał się jakby centaurem, a złowieszczy uśmiech zamienił się w słodką minkę dziecka. Już miał mnie przebić na wylot nożem, gdy nagle rozległo się głośne dudnienie, jakby ktoś pukał do drzwi. Jednak Kubeck się tym nie przejął, a ostrze jego broni nagle zniknęło. Po chwili zorientowałem się, że wszystko jakby rozpłynęło się w powietrzu, tylko dudnienie zostało, które naprawdę okazało się pukaniem do drzwi.
Otworzyłem oczy, zmęczony po kolejnej nocy koszmarów i powiedziałem:
- Już wstaję!
Chociaż nie była to do końca prawda. Nasunąłem kołdrę na głowę i słuchałem oddalających się kroków. Wczoraj ustaliłem ze strażnikami, którzy nadal pilnują mojego pokoju, że obudzą mnie pukaniem do drzwi wpół do szóstej.
W końcu podniosłem się i podszedłem do szafy. Wyjąłem z niej ubrania, a następnie poszedłem się umyć. W końcu zszedłem na dół, cały w nerwach.
Spokojnie, stary. Przecież będzie cię uczył przyjaciel.
Tak, wiem. Ale przecież ja nic nie umiem.
I właśnie po to tam idziesz. Żeby się nauczyć. Spoko, będę z tobą.
Dzięki Lucas. Przyda mi się wsparcie.
Nie ma sprawy.
poniedziałek, 2 września 2013
2. niespodzianka
Naprawdę Was najmocniej i najszczerzej przepraszam, że mnie tyle nie było. Przez 9 dni byłam na obozie. A na resztę nie mam usprawiedliwienia. ~-~
Za to mam dla Was drugą niespodziankę jako prezent z okazji 1. urodzin mojego bloga. :D (wiem, wiem, strasznie późno, wybaczcie mi)
Drugą niespodzianką jest... (tajemnicza muzyczka)
... QIUZ O "ELFIE"!!!!!!! :D
Trochę dziwny ten quiz, ale co tam. ;D Ważne, że jest, czyż nie? :3
Zasady:
- Kto chce brać udział odpowiada na pytania i wysyła mi odpowiedzi na e-mail martusia.bog@gmail.com (najlepiej by było gdybyście pisali numerek pytania i odpowiedź ;])
- Jedenaste pytanie jest dla chętnych, czyli w sumie tych, którzy znają moje nazwisko XD Nie będą za to przyznawane żadne dodatkowe punkty ;D
- Pytanie pierwsze jest podchwytliwe :D
- Należy odpowiadać pełnymi zdaniami
A co do miejsc i nagrody to jeszcze nie do końca wymyśliłam. ;D
I jedna mała uwaga: NIE ODPOWIADAJCIE W KOMENTARZACH!!!!! Proszę. :D ;*
Quiz o "Elfie"
1. Jak ma imię główny bohater powieści?
2. Do której klasy chodzi główny bohater?
3. Czym się zajmują rodzice głównego bohatera?
4. Jak główny bohater znalazł się w magicznej krainie?
5. Kto znalazł głównego bohatera i doprowadził do zamku?
6. Kogo główny bohater spotkał po drodze do zamku?
7. Kogo główny bohater poznał po przybyciu do zamku i jak się nazywał ten zamek?
8. Co główny bohater zrobił, że go to teraz prześladuje?
9. Co odkrył główny bohater po tym wydarzeniu?
10. Jak myślisz, czy główny bohater chciałby zostać w magicznej krainie czy wrócić do normalnego świata? Uzasadnij swoją wypowiedź.
11. Jak się nazywa autorka powieści pt. "Elf"?
Mam nadzieję, że będzie dużo chętnych. ;*
Dobranoc i życzę powodzenia! ;* <3
sobota, 3 sierpnia 2013
Elf 12
Ze zdumieniem stwierdziłem, że stoi w nich Haldir.
A kogo się spodziewałeś? Ufoludka?
Och, przymknij się Sean.
Lubię to imię.
Miło.
- Wybaczcie, że wam przerywam, lecz król chciałby porozmawiać ze swoimi wybawcami - w jego głosie wyraźnie było słychać zdenerwowanie.
Wszyscy, bez wyjątków, spojrzeli na niego zdziwieni.
- Jak to? - zapytał niepewnie Ligolis.
- Normalnie - odpowiedział mu brat. - Król ich prosi. Na audiencję.
- Zaraz, zaraz, jakimi wybawcami? O co tu chodzi? - zadał pytanie zdezorientowany Ross.
Nikt mu nie odpowiedział, zamiast tego Ligolis wpatrywał się w brata jakby ten właśnie go poinformował, że ich matka jest mężczyzną, Ozzy gapił się szeroko otwartymi oczami na przybysza, ja latałem wzrokiem po wszystkich, nie mogąc się zdecydować na kim go zatrzymać, a cała reszta patrzyła po sobie, nie wiedząc co myśleć.
W całym tym chaosie spojrzeń jeden Haldir zachował zimną krew. Bez słowa podszedł do Ozzy'ego, pomógł mu wstać, a następnie pchnął w stronę drzwi. Ligolisa złapał za rękę, zaprowadził do wyjścia i wrócił się po mnie. Gdy wszyscy byliśmy na zewnątrz, zamknął drzwi i popatrzył po nas.
- A teraz wszyscy do zamku.
Wyminął nas i poszedł w stronę dziedzińca. W milczeniu ruszyliśmy jego śladem. Doszliśmy do wejścia zamku, a następnie skierowaliśmy się w górę po schodach. Droga do komnaty króla przywoływała u mnie niemiłe wspomnienia. Po chwili znaleźliśmy się na znanej mi przestrzeni, jednak tym razem poszliśmy do dużych, drewnianych drzwi. Haldir bez wahania pchnął je, a następnie przytrzymał, abyśmy wszyscy weszli. Gdy tak się stało, zamknął je cicho za sobą.
Komnata króla była obszernym pomieszczeniem o bordowych ścianach z licznymi obrazami na nich. Niektóre malowidła przedstawiały martwą naturę i krajobrazy, a inne były portretami ludzi. Pod ścianami stały różnej wielkości meble, takie jak szafy, komody, kanapy, fotele, krzesła, stoliki i półki z książkami. Na podłodze leżał duży niebiesko-złoty dywan,a u góry wisiał kryształowy żyrandol z wieloma świecami. Obicia kanap były zielone, a foteli jasnofioletowe, pozłacane ramy obrazów idealnie komponowały się z bordowym kolorem ścian. Na końcu naprzeciwko wejścia, wśród tej gamy kolorów, stało obszerne biurko. Za nim siedział, oparty łokciami o blat, mężczyzna o długich , brązowych włosach, wpatrzony w kartkę leżacą przed nim. Wokół niego piętrzyły się stosy innych papierów.
Gdy weszliśmy, podniósł wzrok i popatrzył na nas ciekawie. Haldir mu się ukłonił i powiedział:
- Ojcze, przyprowadziłem ci tych, których kazałeś - po czym się wycofał.
Król skinął głową.
- Doskonale Haldirze. A teraz, moglibyście być tak uprzejmi i zostawili nas samych?
- Oczywiście ojcze - w głosie Haldira brzmiało zdziwienie.
Słyszałem oddalające się kroki oraz zamykające drzwi. Przez chwilę król przyglądał się Ozzy'emu i mnie, a następnie powiedział:
- Podziwiam was.
Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Wezwał nas tu tylko po to, aby nam oznajmić, że nas podziwia? Jednak ojciec braci kontynuował.
- Jesteście jeszcze dziećmi. A wątpię, żeby w całym Whitemount znalazło się chociażby dziesięciu mężczyzn, którzy postąpiliby tak jak wy. Zamiast komuś powiedzieć o czyhającym niebezpieczeństwie, postanowiliście na własną rękę zniweczyć plany przestępców.
Zasłużyliście na moją uwagę oraz sowite wynagrodzenie.
- A-Ale panie, my nic takiego nie zrobiliśmy, żeby... - zaczął zmieszany Ozzy.
- Uratowaliście życie rodzinie królewskiej - oświadczył dobitnie król. - Powiedzcie, co byście chcieli ode mnie otrzymać, a wam to dam.
Ozzy i ja się zawahaliśmy. Ojciec braci niemal przebijał nas wzrokiem na wylot.
- No dalej - zachęcił nas król. - Mówcie.
Mój przyjaciel i ja wymieniliśmy niepewne spojrzenia. Czego my chcieliśmy? Tego nie wiedział żaden z nas, jednak władca swoją postawą domagał się odpowiedzi. Na parę minut zapadła niezręczna cisza, która dłużyła się niemiłosiernie.
Nagle w oczach króla pojawił się tajemniczy błysk.
- Ha, już wiem! - wykrzyknął. - Zaczniecie szkolenie w szkole rycerskiej!
Ozzy i ja skamienieliśmy. Wpatrywaliśmy się we władcę jak w wariata, który właśnie nam oświadczył, że jest naszym synem. Ten jednak patrzył na nas z promiennym uśmiechem. Widząc nasze miny, stwierdził:
- Nie, jednak nie. Jesteście na nią za młodzi. Lecz nie martwcie się. Nie będzie chodzić do szkoły, ale i tak nauczycie się walczyć. Będą was szkolić moi synowie.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Będą mnie uczyć fechtunku synowie władcy magicznej krainy? Każde słowo z tego zdania wydawało mi się tak niewiarygodne, że aż nie chciało mi się wierzyć, że taka jest prawda.
Moje rozmyślania przerwał król, który krzyknął:
- Robin!
Po chwili do komnaty wszedł chudy mężczyzna z włosami wyglądającymi jak zdemolowane gniazdo. Skłonił się nisko i zapytał:
- Tak, panie?
- Wezwij tu, proszę, mych synów.
Człowieczek ponownie zgiął się w ukłonie i wyszedł z pomieszczenia.
Nadal nie mogłem się otrząsnąć ze zdziwienia, Ozzy również. Spojrzeliśmy po sobie z niedowierzaniem. W komnacie panowało dziwne milczenie. Król już nie zwracał na nas uwagi, tylko zaczął z powrotem studiować zapisaną kartkę papieru, leżącą przed nim. Po paru minutach do komnaty wszedł Robin, a za nim Ligolis i Haldir.
- Tak, ojcze? Wzywałeś nas - odezwał się starszy z braci.
Król podniósł wzrok i spojrzał na synów.
- Tak - powiedział po chwili milczenia. - Wzywałem was.
- Z jakiego powodu? - drążył Haldir.
- Bo chciałem wam oznajmić, że będziecie uczyć rycerskiego rzemiosła tych o to chłopców.
Znów zapadła niezręczna cisza.
- Że co proszę? - zapytał się głosem pełnym niedowierzania Ligolis.
- Dobrze słyszałeś Ligolisie. Haldir będzie szkolił Ozzy'ego, a ty Leonarda.
Zesztywniałem. Nikt nigdy nie nazywał mnie moim pełnym imieniem. Nawet rodzice zapisali mnie do szkoły jako 'Leo', a nie 'Leonardo'.
Usłyszałem ciche parsknięcie, dobiegające z tyłu i kątem oka zauważyłem, że Ligolis i Haldir powstrzymują się od śmiechu. Rzuciłem im wściekłe spojrzenie i skierowałem wzrok na króla, który właśnie przemówił:
- Dobrze. Drodzy chłopcy, możecie już iść. Przyjdźcie jutro o szóstej rano pod wejście do zamku. Ligolis, Haldir zostańcie, wytłumaczę wam pokrótce czego macie ich uczyć.
Bracia skłonili głowy na znak zgody, a Ozzy i ja ukłoniliśmy się i skierowaliśmy do wyjścia. Pomyślałem, że całe szczęście, że mój przyjaciel też tu jest, bo sam bym nie wiedział jak się zachować. Gdy wyszliśmy z komnaty, zaczęliśmy schodzić po kręconych schodach.
Ligolis szedł korytarzem, stukot jego butów o posadzkę odbijał się echem od kamiennych ścian. Słowa jego ojca brzmiały mu w głowie niczym dzwon. "Nie mów mu o niczym o czym nie powinien wiedzieć." To zdanie Ligolis słyszał tak głośno jakby zostało mu ono wykrzyczane do ucha. Chłód bijący od ścian przenikał go do szpiku kości. W końcu dotarł do drzwi swej komnaty, którą dzielił z bratem, a następnie pchnął je. Gdy był już w środku, podszedł do wielkiego okna i wyjrzał przez nie. Zobaczył istoty spieszące się gdzieś, rozmawiające ze sobą oraz stojące bez celu. Jednym słowem spokojne życie miasta. Ligolis westchnął. Bycie księciem wcale nie było takie łatwe jak komuś mogłoby się wydawać.
Spojrzał z utęsknieniem na las majaczący w oddali i odszedł od okna. Opadł na fotel i ukrył twarz w dłoniach. "Nie mów mu o niczym o czym nie powinien wiedzieć." Słowa ojca nadal mu towarzyszyły. Ligolis stwierdził, że rodzic za dużo od niego wymaga, częste kłótnie, wcale nie polepszają sytuacji. Teraz chce, aby nauczył Leo fechtunku. Myśl o chłopcu jeszcze bardziej pogorszyła księciu humor. Bardzo polubił młodego przybysza, jednak jego pochodzenie nadal było zagadką. Twierdzi, że nie jest z tego świata, lecz wszystko wskazuje na to, że się myli. Zresztą Ligolis już znał jednego Leo, tyle że ślad po nim zaginął dwanaście lat temu, a nowo poznany chłopiec mówi, że ma trzynaście. Wszystko jest układanką, lecz na razie nikt nie potrafi jej ułożyć. Książę rozejrzał się po pokoju i natrafił wzrokiem na mały portret mężczyzny, stojący na szafce. Zdziwił się niezmiernie, że to jeszcze tu stoi. Wstał by schować ów przedmiot, jednak nogi ugięły się pod nim i opadł na dywan. Głowa rozbolała go od natłoku myśli. Zacisnął powieki i złapał się za głowę. "Nie mów mu o niczym o czym nie powinien wiedzieć". Po jakimś czasie otworzył oczy i spojrzał niewidzącym wzrokiem po pokoju. W następnej chwili ogarnęła go ciemność.
sobota, 27 lipca 2013
1. urodziny bloga
Dzisiaj szczęśliwy dzień! Dokładnie rok temu napisałam pierwszego posta! A więc to znaczy, że mniej więcej wtedy go założyłam, a to zaś znaczy, że... Dzisiaj są urodziny mojego bloga!! :D
Jako prezent wstawię Wam niedługo dwie niespodzianki. ;D Cieszycie się? Mam nadzieję, że tak. :-)
Dzisiaj jest u mnie Hope i Wika, a ja dziś nocuje z rodzicami w Augustowie zapewne w namiocie. Mam nadzieję, że będzie fajnie. :)
Wybaczcie, że się nie odzywałam przez dwa i pół tygodnia, ale byłam w lesie. :D Wyjechałam na obóz harcerski... I tam ZDAŁAM NA STARSZĄ TROPICIELKĘ!!!!!!! Jestem MEGA szczęśliwa. :D ^^ (to stopień w harcerstwie)
Na razie kończę. ;D Do napisania! ;*
czwartek, 4 lipca 2013
Dania
Na mistrzostwach zajęliśmy 13msc. :D
Skończyłam czytać: "Dary Anioła: Miasto Szkła", "Młody Samuraj: Droga Wojownika", "Młody Samuraj: Droga Miecza" i jestem w trakcie czytania "Młody Samuraj: Droga Smoka". ;D
Fobos z Darów Anioła najbardziej lubię Luke'a, potem Aleca, a następnie Isabelle. ;D
Byłam z rodzicami i bratem w Danii. :D Kocham Legoland. <3 Byłam także w Kopenhadze, Oceanarium, w miejscu gdzie obok siebie jest Morze Północne i Bałtyckie, w czymś naukowym skąd mam puzzle 3D i jechaliśmy kamperem. ;D To takie połączenie samochodu z przyczepą kempingową. ;D Nie mieliśmy wody, bo nam się zepsuła jakaś pompa czy coś w tym styl, a pod koniec (gdy byliśmy 100km od Warszawy na autostradzie) zepsuł nam się kamper i staliśmy na autostradzie 6 godzin. XD Śmieliśmy się, że jesteśmy na torze formuły jeden, bo tak brzmiały pojazdy przejeżdżające obok, a pęd powietrza sprawiał, że kamper się trząsł, gdy przejeżdżały. Nudziło mi się i stwierdziłam, że będę Soniczką i pobiegam po autostradzie, ale mama mi nie pozwoliła. XD Staliśmy te 6 godzin, bo czekaliśmy aż z Białegostoku przywiozą nam samochód zastępczy, osobówkę. ;D
Ogólnie ten wyjazd był ŚWIETNY!!!!!!!!!! <33333
W niedzielę wyjeżdżam na obóz harcerski, a wracam 24 lipca.
Około 27 lipca mój blog obchodzi urodziny!!! ;D
Na razie to wszystko, do napisania! ;*
czwartek, 13 czerwca 2013
Nudno O.o
Hejka.
Wybaczcie miii. Jestem na Mistrzostwach EUROPY, a nie Świata. -.-
Śpię na piętrowym łóżku. :D
A oto kłótnia Piotra z Kaspianem z Opowieści z Narnii: Książę Kaspian:
Łucja: Nie udało się?
P: Gadaj z nim.
K: Ze mną? Mogłeś odwołać atak, był jeszcze czas!
P: Przez ciebie już go nie było! Gdybyś trzymał się planu, nasi ludzie by tam nie zginęli!
K: A gdybyśmy zostali tu, w ogóle nie groziłaby im śmierć!
P: Sam nas wezwałeś, pamiętasz?
K: To był mój pierwszy błąd.
P: Nie, była nim myśl, że nadajesz się na władcę.
K: Ej! Ale to wy, nie ja, porzuciliście Narnię.
P: Nie, ty ją najechałeś! Masz do niej tyle samo praw co i Miraz! Ty, on, twój ojciec! Lepiej zostawcie ten kraj w spokoju!
I wtedy oboje przyłożyli sobie miecze do gardeł. :D
Wiem, wiem, chaotyczny ten post, ale mi się nudzi. ;D
Chcielibyście może jakiś opis postaci z Elfa? Albo jej historię? Albo może jakaś podpowiedź wydarzenia albo postaco, którą mogłabym dodać? ;D
Skończyłam "Miasto Popiołów" Cassandry Clare. ;D I będę czytać "Młodego Samuraja: Droga Wojownika", już zaczęłam. ;D
Dobra zaraz idę się myć. Na razie i dobranoc. ;*
P.S. Miałam wstaeić to przy Elfie, ale czasu zabrakło. ;D
wtorek, 11 czerwca 2013
Elf 11
W całym mieście lało.
Ludzie chodzili ubrani w płaszcze przeciwdeszczowe i zaopatrzeni w parasole. Niektórzy co chwila włazili w kałuże, by zaraz potem zakląć pod nosem lub pokręcić głową z rezygnacją. Samochody jeździły z dużą prędkością po ulicy rozbryzgując dookoła wodę na zdenerwowanych przechodniów. Ptaki pochowały się w koronach drzew, a psy powchodziły do bud, kryjąc się przed tą ulewą. Niektóre dzieci oglądały krajobraz za oknem, inne siedziały wpatrzone w telewizor, gdzie leciała bajka.
Krople deszczu rozbijały się o bruk. Pod dom na ulicy Orzeszkowej podjechał czarny samochód. Otworzyły się drzwiczki od strony pasażera i wysiadł z nich mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz podróżny jak ze średniowiecza. Rozejrzał się wokoło i naciągnął kaptur na głowę. Spojrzał na stojący przed nim dom, kierując wzrok na okno, w którym paliło się światło. Ujrzał w nim małą dziewczynkę, na oko 8-letnią. Miała blond włosy do pasa i bawiła się lalkami ze starszą kobietą.
Mężczyzna w płaszczu uśmiechnął się złowieszczo.
- Wreszcie cię znalazłem - powiedział.
W tym momencie wszystkie ptaki z pobliskich drzew wzleciały do góry z głośnym okrzykiem i odleciały jak najdalej od tego miejsca.
Kubeck zbliżał się w moją stronę, nieubłaganie. W ręce trzymał zakrwawiony nóż. Jednak ja wbiłem mu w serce własny. Ten zbladł, zamknął oczy, lecz po chwili je otworzył. Wyciągnął sztylet ze swego ciała. Krzyk uwiązł mi w gardle. Cofnąłem się pod ścianę. Kubeck zbliżył się do mnie z przerażającym uśmieszkiem. Z rany na klatce piersiowej sączyła mu się krew. Przygotował się do ciosu. Dźgnął.
Obudziłem się zlany potem. Zamiast krzyku z mojego suchego gardła wydobyło się jedynie mdłe charknięcie. Oddychałem ciężko co chwila zerkając z niepokojem w kąty sypialni. Podciągnąłem schowane w pościel kolana pod brodę i oplotłem je rękami. Po policzkach popłynęły mi łzy. Nagle bardzo zapragnąłem być blisko rodziców. Może i teraz niewiele ich obchodziłem, jednak w przeszłości, gdy miałem złe sny, przychodziłem do nich. Mama obejmowała mnie i całowała w głowę, powtarzając, że to tylko wytwory mojej wyobraźni, a tata rozśmieszał nas opowiadając zabawne historyjki lub gestykulując.
Pomyślałem o Ligolisie i Haldirze, jednak stwierdziłem, że do nich nie pójdę. Stwierdziłem, że lepiej nie zawracać im głowy taką sprawą. Zastanowiłem się nad ich siostrą, jednak tę myśl także odrzuciłem. "Nikt nie może mi pomóc." - pomyślałem z westchnieniem. Ciężko opadłem na poduszki. Leżałem tak, wpatrując się w baldachim. Przed oczami znowu stanął mi obraz martwego Kubecka, więc zakryłem oczy rękami, lecz to nie pomogło. Z braku sił schowałem się pod kołdrę i zacisnąłem powieki. Po raz kolejny ciężko westchnąłem. Leżałem tak, skulony i opadły z sił. Czułem jakby cała energia opuściła moje ciało. Do mojej głowy ciągle trafiały obrazy z dzisiejszej nocy.
Zabiłem żywego człowieka.
A można zabić martwego człowieka?
Jeśli jest wampirem to pewnie tak.
Ale to wtedy nie jest człowiek, głupku.
Kim ty w ogóle jesteś?
Tobą.
Co? Czyli rozmawiam z samym sobą?
Dokładnie.
Co? A jak to niby możliwe?
To proste. Elfy tak mają. Czasami ujawnia im się drugie ja.
A skąd ty to wiesz, skoro jesteś mną, a ja tego nie wiem?
Bo jestem twoim drugim ja. A poza tym już wiesz.
Spostrzegawczy jesteś.
Wiem.
Coś wredne to moje drugie ja.
Dziękuję.
To była ironia.
Najwyraźniej spostrzegawczość mam po tobie. Zresztą masz przepiękny ton odkrywcy.
Śmieszne. Skoro jesteś mną, ale nie mną, to jakie jest twoje imię?
Monton.
Co?
Żartowałem. Nazywam się Kustosz.
To też był żart.
Przecież wiem.
To powiesz mi wreszcie jak się nazywasz?!
Spokojnie, bez nerwów. A w ogóle to skąd wiesz, że mam inne imię niż ty?
Bo wiem. Mów.
No dobrze, już dobrze.
Więc?
Lucas.
Serio?
Powiedzmy. Zdradzę ci tajemnicę.
Jaką?
Masz drugie imię.
Co? Niby jakie.
Flynn.
Co? Skąd to wiesz?
Zgaduję, że 'co' to miłość twojego życia. Bo wiem. Zresztą sam je sobie w dzieciństwie wymyśliłeś.
Zabawne.
Zdaję sobie z tego sprawę inaczej bym tych słów nie wypowiedział. A poza tym taka jest prawda.
A ty masz jakieś drugie imię?
Tak.
A jakie?
Sean.
Ładnie.
Wiem.
Widzę, że masz bardzo niskie mniemanie o sobie.
Mistrz Ironii.
Dziękuję. Wiesz może coś jeszcze czego ja nie wiem?
Niezbyt wiele.
Szkoda.
Nie jestem wszechwiedzący.
Zauważyłem.
Leżałem tak sobie, rozmawiając z własną podświadomością. Nawet nie zauważyłem, kiedy zapadłem w niespokojny sen.
Kubeck zbliżający się w moją stronę z nożem w ręce. Jego oczy tracące blask. Martwe ciało na podłodze w kałuży krwi. Uczucie strachu i grozy.
Kiedy się obudziłem, znów zlany potem i ciężko dyszący, świtało. Opadłem wyczerpany na poduszki. Leżałem, a przed oczami przelatywały mi niemiłe obrazy z wczorajszej nocy. Zacisnąłem mocno powieki , próbując się ich pozbyć. Niestety, bez skutku.
Nagle przypomniałem sobie o moim drugim ja i o naszych nocnych rozmowach. Zastanowiłem się czy to mi się przypadkiem tylko nie przyśniło. Postanowiłem to sprawdzić.
Hej, jesteś?
Od dnia twoich narodzin.
Cieszę się, że cię słyszę.
To wyjaśnia twoje westchnięcie ulgi.
Zapewne.
Chciałeś porozmawiać?
Jasne. Ostatnim razem to mnie odciągnęło od złych myśli.
Jesteś szczery. To nie ironia, której jesteś mistrzem.
Einstein z ciebie. Oczywiście, że jestem szczery. Jak ty byś się czuł na moim miejscu?
Jestem na twoim miejscu.
Ups. To jak się czujesz?
Tak samo jak ty.
Aha, współczuję.
Nawzajem.
Dzięki.
Może jednak wstaniesz? Już po wschodzie słońca.
No i?
Tutaj chyba zazwyczaj mieszkańcy wstają o wschodzie słońca.
A może po prostu lubią go oglądać?
Niewykluczone.
Mimo swej sarkastycznej uwagi posłuchałem mojego drugiego ja. Uświadomiłem sobie, że właśnie te trzy imiona kiedyś mi się bardzo podobały: Lucas, Sean i Flynn.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy. Otworzyłem ją, a następnie przejrzałem ubrania. Włożyłem na siebie materiałowe spodnie, koszulę, a na nią kubrak. Potem podszedłem do blachy służącej za lustro i się przejrzałem. Moim zdaniem wyglądałem dość głupio, jednak tak już zostawiłem.
Wyszedłem z komnaty i ze zdziwieniem spostrzegłem, że przy moich drzwiach stoją dwaj strażnicy. Najwyraźniej się mną nie przejęli. Nagle zobaczyłem Ligolisa, idącego w moją stronę. Mimo wszystko odetchnąłem z ulgą.
- Chodź - powiedział bez żadnego powitania brat Haldira. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Przez cały czas zastanawiałem się czy coś się stało.
Może trup Kubecka odżył.
Bardzo zabawne.
No co, a nie mogłoby tak być?
Nie w tym świecie.
Nie? Przecież widziałeś jakie stwory tu są.
Przymknij się.
Lucas posłuchał.
Zerknąłem na Ligolisa, jednak ten chyba nie zdawał sobie sprawy, że właśnie odbyłem rozmowę z własną podświadomością. Zastanowiłem się czy on też tak ma. Jednak nie dane mi było się długo nad tym zastanawiać, gdyż znaleźliśmy się już na podwórku. Poczułem na swej twarzy podmuch świeżego powietrza. Nie wiem czemu, ale spodziewałem się ujrzeć teren ogrodzony taśmą, wozy policyjne i zbiorowisko ludzi.
Może jeszcze ufo i gadający dzbanek?
Wolałbym gadającą szafę. Może poradziłaby mi w co mam się ubrać.
Prędzej nakrzyczałaby na ciebie, dlaczego wyjmujesz jej wnętrzności.
Mistrz Ciętej Riposty.
Dziękuję Mistrzu Ironii.
Nagle ujrzałem stojącego nieopodal Ozzy'ego. Znowu mi ulżyło. Pewnie byłem podenerwowany przez te sny.
Gdy do niego podeszliśmy, spojrzał na nas i się uśmiechnął.
- Cześć wam - powiedział.
Ligolis w końcu mnie puścił.
- Witaj, Ozzy. Twoich rodziców jeszcze nie ma?
Mój przyjaciel pokręcił przecząco głową.
- Jeszcze nie - w jego głosie słychać było zdenerwowanie.
- Spokojnie - rzekł Ligolis, klepiąc go przyjaźnie po ramieniu.
- A ktoś chce mi powiedzieć po co ja tu? - w końcu nie wytrzymałem.
- Żeby pomóc wyjaśnić rodzicom Ozzy'ego co zrobił tej nocy - wyjaśnił brat Haldira, nie patrząc na mnie.
- Aha - nic innego nie przyszło mi do głowy.
W pewnym momencie zobaczyłem dwie postaci, które przykuły moją uwagę, ponieważ zbliżały się w naszą stronę. Nagle usłyszałem głos Lucasa w swojej głowie.
O rany. Ich miny mnie przerażają.
Nie tylko ciebie.
Szczególnie mnie.
Wątpię.
Wyglądają jakby zaraz mieli zmienić się w potwory z czterema głowami i tysiącem ostrych zębów.
Przesadzasz.
Możliwe. Jednak i tak mnie przerażają.
To pewnie rodzice Ozzy'ego.
I założę się, że przywitają swojego syna-bohatera pożarciem przez swe dwugłowe macki.
Zamknij się, idioto.
Za dwoma postaciami ze zdenerwowanymi minami ujrzałem Brandona. Jego twarz była bez wyrazu.
W końcu wszyscy troje się do nas zbliżyli.
- A teraz się tłumacz! - zażądała wściekła kobieta o młodym wyglądzie. Miała jasne brązowe włosy i piwne oczy, teraz zionące gniewem. - Dlaczego wyszedłeś w środku nocy?! I dlaczego wziąłeś tyle rzeczy?! Gdzie one teraz są?!
- W-W komnacie. Ale nie wszystkie. Niektóre są u niego - speszony Ozzy wskazał głową na mnie.
- Co?! - wykrzyczał mężczyzna o ciemnobrązowych włosach, granatowych oczach i bródce. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego Ozzy ma blond włosy. - Zostawiłeś część naszego dobytku w domu tego niskiego idioty?!
Zacząłem aż kipieć ze złości, jednak nic nie powiedziałem. Zacisnąłem tylko dłonie w pięści.
- On jest tego samego wzrostu co ja - zaprotestował Ozzy. - I nie jest idiotą. Jest moim przyjacielem.
- Przyjaźnisz się z takimi nieudacznikami?! - wrzasnął mężczyzna.
- Ten nieudacznik i państwa syn uratowali tej nocy życie rodzinie królewskiej - wtrącił opanowanym głosem Ligolis. - A całe Whitemount przed objęciem władzy przez jakichś złodzieji.
- A co mnie obchodzi co ten łamaga zrobił?! - ojciec Ozzy'ego chyba miał problem z nerwami. - Obchodzi mnie tylko, do czego zmusiliście mojego syna!
Brat Haldira wyprostował się gwałtownie.
- Do niczego go nie zmusiliśmy - powiedział dziwnie spokojnym głosem.
- Och, ależ oczywiście - syknęła kobieta. - Nasz syn został doskonale wychowany. Nigdy z własnej woli nie zrobiłby czegoś takiego.
Zachciało mi się śmiać, jednak się powstrzymałem. Przypomniałem sobie jak w dzień mojego przyjazdu Ozzy mówił, że jego rodzice na pewno się zgodzą, żebym do niego przyszedł. Ciekawe czy to było prawdą.
Spojrzałem na Ligolisa. Widziałem gniew w jego oczach. W mojej głowie ponownie rozbrzmiał głos Lucasa.
A teraz zmienią się w potwory.
Och, zamknij się, idioto.
No co? Wkurzyli mnie.
Nie tylko ciebie.
Oni nas obrazili.
Wiem.
Musimy coś zrobić!
Niby co? Mam ich walnąć i powiedzieć, że nie mają prawa nikogo obrażać?
Wiesz, dobry pomysł.
Bardzo zabawne. Przecież tego nie zrobię. Jedyne co możemy zrobić to słuchać i siedzieć cicho.
Drugie wyjście: pójść stąd.
Nie mogę. Ozzy może potrzebować mojej pomocy. Muszę tu zostać.
Ale jeśli się wkurzysz i ich zaatakujesz to nie miej do mnie pretensji.
Jasne.
- Nie wierzę wam! - z zamyślenia związanego z rozmową z Lucasem, wyrwał mnie donośny wrzask mężczyzny.
- Ale tato! On mówi prawdę! - probował przekonać go Ozzy.
- Zapewne sam się z nimi zgadałeś, żeby przynieść sobie chwałę!
Zapadła niezręczna cisza, podczas której zrozumiałem o co teraz poszło.
- Jak możesz posądzać mnie o coś takiego, ojcze - rzekł Ozzy ze łzami w oczach.
- Po prostu stwierdzam fakty, synu - mężczyzna wydawał się nie wzruszony.
- To najpierw zdobądź poprawne informacje! - po tych słowach mój przyjaciel odwrócił się i pobiegł. Domyśliłem się, że jego celem jest baza.
Wszyscy patrzyliśmy na niego ze zdzwieniem. Ligolis również chciał odejść, jednak kobieta złapała go mocno za ramię i wysyczała do ucha:
- Nie będziecie nim manipulować. Nie uda wam się to. Go nie użyjecie do swoich celów, nie pozwolimy wam na to. Aż żal mi kolejnych waszych ofiar. Między innymi tego chłopca.
Dostrzegłem błysk zrozumienia w oczach Ligolisa. Pewnie żadne z nich nie wiedziało, że usłyszałem słowa kobiety, ponieważ mówiła bardzo cicho, aż musiałem wytężać słuch. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że ostatnie zdanie było o mnie.
Matka Ozzy'ego puściła Ligolisa, a ten odszedł bez słowa. Szybko ruszyłem za nim. Wolałem mu nie mówić, że wszystko słyszałem, martwiłem się tylko znaczeniem tych słów.
Nigdzie nie mogłem wypatrzyć Ozzy'ego, więc doszedłem do wniosku, że jest już w schronie. Zerknąłem na Ligolisa. Na jego twarzy malował się gniew, jednak w oczach dostrzegłem lekki strach, co mnie zdziwiło. Dłonie miał zaciśnięte w pięści. Szedł prosto, patrząc przed siebie. W pewnym momencie musiałem zacząć truchtać, żeby za nim nadążyć.
Skręciliśmy w dobrze mi znaną uliczkę i doszliśmy do uchylonych drzwi. Ligolis pchnął je, a następnie weszliśmy do środka. Wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. Wewnątrz panował półmrok, który rozpraszał jedynie nikły blask lampy oliwnej, stojącej na stole.
Ujrzałem Ozzy'ego skulonego naprzeciw nas pod ścianą, tak jak ja wczoraj, reszta siedziała po prawej stronie na ziemi. Grono z poprzedniego dnia powiększyło się o trzy osoby: Rose i dwie inne dziewczyny. Panowała niezręczna cisza, którą przerwał Ross.
- Co tu robicie? - zapytał.
Ligolis nie odpowiedział. Wszedł do pomieszczenia i stanął pośrodku wpatrując się w Ozzy'ego, który zapewne czuł na sobie jego wzrok, jednak nie odwzajemnił spojrzenia. Zrobiłem parę kroków w głąb pokoju i cicho zamknąłem za sobą drzwi. Rozśmieszały mnie trochę zdezorientowane twarze przyjaciół, jednak nie okazałem tego. Spojrzałem w stronę Ligolisa i Ozzy'ego, jednak żaden z nich nie zmienił swej dotychczasowej pozy. Podszedłem do krzesła, znajdującego się po lewej stronie pomieszczenia i opadłem na nie. Kątem oka widziałem nikłe światło lampy oliwnej, stojącej obok na stole. Stwierdziłem, że nikt nie jest mną zainteresowany, więc zająłem się rozmową z Lucasem. Przez cały czas, jednak obserwowałem uważnie Ligolisa i Ozzy'ego.
Ej, nudzi mi się.
Zauważyłem. Jednak, jeśli masz zamiar się wyżalać to trafiłeś pod niewłaściwy adres.
Bardzo zabawne.
Powtarzasz się.
Wiem.
To specjalnie?
Cóż za niedowierzanie. Tak, specjalnie. Zresztą zbytnio nic innego nie przychodzi mi wtedy do głowy.
Ej, chodź zagramy w zagadki.
Nigdzie się stąd nie ruszam, mogę najwyżej siedzieć. Jeszcze czego. Będziemy jak Gollum i Bilbo.* Ich zagadek żadnych nie zgadłem.
Przecież wiem. To może zróbmy prostsze?
No dobra. Zaczynaj.
Okej. Co to jest: niskie, głupie i na biało owłosione?
Ty?
Prawidłowa odpowiedź to 'Leo', ale z niechecią mogę ci tę zaliczyć. Twoja kolej.
Dobra. Co to jest: brązowe, lubi banany i kracze?
Hmmm. Może małpa na lekcji języka wroniastego?
Jakiego? Ja bym raczej powiedział 'obcego', ale ogólnie to zgadłeś.
Teraz ja. Czy drzewa piją wodę?
Hmm. Nie?
Tak, idioto jeden. Na przyrodzie miałeś.
Serio? A jak niby piją?
Przez korzenie, matole.
Aaa, no tak.
Matoł.
Powtarzasz się.
Spostrzegawczość to dobra rzecz.
Hahaha, ale śmieszne.
Twoja kolej.
Okej. Czy mózg można wyjąć?
Moim zdaniem nie.
A właśnie, że tak! Nie pamiętasz lekcji historii? Przy mumifikacji wyjmowali jakimś narzędziem mózg przez nos.
O fuj!
Zgadzam się.
Okej, teraz ja...
Poczekaj! Coś się dzieje.
- Nie możesz tu spędzić całego życia - powiedział Ligolis do Ozzy'ego.
- A niby czemu nie? - warknął mój przyjaciel. W oczach lśniły mu łzy.
- Ozzy, proszę cię! Musisz znowu z nimi porozmawiać!
- Po co? Żeby mnie oskarżyli, że żadnych opryszków nie było i to wszystko wymyśliłem z waszą pomocą?! - zdenerwował się Ozzy. - Sam przyznaj, Ligolisie. Jak myslisz, nie zrobiliby tego?
- Byliby do tego zdolni - rzekł po chwili milczenia brat Haldira. W jego oczach znów dostrzegłem błysk strachu, jakby wywołanego wspomnieniem. Stał bokiem do mnie, jednak i tak widziałem wyraz jego twarzy.
- No widzisz. Więc po co miałbym tam wra... - w tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Brandon. Popatrzył na brata ze współczuciem.
- Chodź.
- Nie! - wrzasnął Ozzy, wstając. - Nie mam zamiaru nigdzie iść! Zostaję tutaj!
Brandon już otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz wtedy drzwi ponownie stanęły otworem.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wybaczcie mi, że taki koniec, że wypowiedzi Lucasa nie są pochyłym drukiem, ale nie miałam czasu, a dzisiaj o 18 wyjeżdżam na Mistrzostwa Świata w tańcu do Amsterdamu. :D Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;*****
niedziela, 26 maja 2013
Elf 10
sobota, 18 maja 2013
18 maja - moje urodziny.
Każdy z nas zawsze będzie dzieckiem. Kiedyś trzeba dorosnąć, ale zawsze będziemy mieli gdzieś w sobie coś z dziecka. Kocham być dzieckiem. Będę się starała nigdy o tym nie zapominać. Nikt nie może. Jeśli ktoś zapomni o tym, że gdzieś w głębi jest dzieckiem nie będzie już potrafił odpowiednio cieszyć się wszystkim. Dzieci nie mają takich problemów jak dorośli. Dzieci bardziej przeżywają różne rzeczy, bardziej cieszą z różnych rzeczy, zwłaszcza pierwsze rzeczy, które zobaczą, przeżyją po raz pierwszy. Kocham być dzieckiem. Nie chcę za szybko dorosnąć. Nigdy nie dorastajmy do końca. Zawsze miejmy, i będziemy mieć w sobie coś z dziecka. Czyli z siebie.
Moje urodziny. :) I moje przemyślenia. :D Mam nadzieję, że Wam się podobają. ;D
Pozdrawiam. ;*
sobota, 11 maja 2013
Wszystkie chwyty dozwolone
A więc tak. Tytuł książki w tytule posta. :D
Książka ta została napisana przez Janette Rallinson. Opowiada o nastoletniej Samancie uczęszczającej do liceum. Zawaliła maturę, więc kandyduje na przewodniczącą samorządu, żeby chociaż trochę się poprawić. zresztą jej były chłopak Logan wplątał ją w zakład: zero złośliwości adresowanych do kogokolwiek przez 14 dni. Zresztą niedawno rzucił ją chłopak i nie ma z kim iść na bal maturalny. Podczas tych dwóch tygodni Samantha mocno się zmieniła. I za wszelką cenę chce osiągnąć swoje cele: wygrać w wyborach, wygrać zakład i znaleźć chłopaka. Czy jej się uda? Przeczytajcie sami!
Najważniejsze postaci: Samantha, Logan Hansen, Chelsea, Aubrie, Rachel, Cassidy Woodruff, Josh Benson.
Przypadkowe cytaty: "Następnego dnia rano zamiast plotkować, uznałyśmy z dziewczynami, że trzeba punkt po punkcie omówić strategię kampanii wyborczej."
"-Mam nadzieję, że poszłaś do dyrektorki i złożyłaś skargę.
Wzięłam grzankę z tostera i przełożyłam na talerz, choć całkiem straciłam apetyt.
-Kto w ten sposób prowadzi kampanię wyborczą, powinien zostać skreślony z listy kandydatów."
Moja ocena: Książka wielce wciągająca i ciekawa. ;D Gorąco polecam. ^^ Dla mnie 10/10. ;D
Mam nadzieję, że się podoba. ;D
Jeśli ktoś ma ochotę na czytanie to pewnie jeszcze dzisiaj wstawię opowiadanie na manytalies.blogspot.com Gorąco pozdrawiam! ;*