niedziela, 28 kwietnia 2013

Zambezia

   Hej.

   Przepraszam, że już od tak dawna nie dodałam żadnego posta, chociaż miałam wolne.

   Ostatnio miałam wolne bo były testy gimnazjalne. :D W czwartek (ostatni dzień testów) poszłam z mamą na zakupy. :D W H&M kupiłyśmy dwie pary spodni na przecenie, jedne szare, drugie różowe w panterkę, kupiłyśmy jeszcze kurtki przeciwdeszczowe (dla mnie i brata) i dla mnie trzy bluzki. :) Fajnie było. :D Potem jeszcze poszłyśmy do Lidla. :)

   Dzisiaj chciałabym napisać o animowanym filmie pt. "Zambezia". Jak głosi tytuł posta. ;)))

   Ten film opowiada o młodym sokole imieniem Kai, który opuszcza domowe gniazdo i ojca (po małej jakby kłótni z nim) i leci do wielkiego, ptasiego miasta Zambezia. Jego ojciec (Tendai) wyrusza za nim, jednak zostaje porwany przez legwana Budzo. Ten zawarł układ z marabutami (padlinożernymi ptakami), żeby przejąć Zambezię. Kai próbuje się dowiedzieć czegoś na temat jego ojca od Gogo (przed odlotem Kaia od ojca przyleciała ona wraz z Małą i jajkami, które zabierały do Zambezii. Wtedy przybyły marabuty, które je goniły i Tendai ich uratował, jednak jeden padlinożerca zginął. Okazało się również, że wszyscy, którzy przybyli znali ojca, a młody sokół nie wiedział skąd. Wszyscy odlecieli, Kai zaś się zorientował, że Tendai wiedział o Zambezii. Ten mu jednak powiedział, że on nigdy tam nie wróci, więc Kai poleciał sam). Ona jednak nie chce nic powiedzieć. Wtedy przylatują marabuty i porywają wszystkie wikłacze (małe, żółte ptaszki, które umieją wszystko świetnie tkać) w tym Małą. Zabierają je do Budzo, który każe im tkać most, po którym dostanie się do Zambezii. Mała mówi, że tego nie zrobią jednak legwan ją zmusza grożąc, że zje Tendaia.

   Kai wraz z przyjaciółmi musi uratować wikłacze, a następnie całą Zambezię.

   Film ma piękną fabułę. W wielu momentach prawie, że się rozpłakałam, w tym na początku, kiedy Kai odlatuje od ojca. Dla mnie ŚWIETNY. :D Kocham. <3 *.* Mogłabym oglądać ciągle. ;D Nie brak w nim smutnych momentów, jednak z pewnością nie cierpi na niedostatek humoru. ;DDD

   Przykładowa sytuacja:

   Mała (do Budzo): Jesteś potworem!
   Budzo: Dziękuję. Staram się jak mogę.

XD Albo:

   Ptak: A więc będziemy mieli uszy szeroko otwarte, a oczy... A nie, przepraszam. Oczy szeroko otwarte, a uszy...uszy... A uszy będą tam, gdzie mają być.

XD Wiem, że to trochę przekręciłam, więc się nie obraźcie. ;D

   A więc podsumowując ogromnie polecam ten cudowny film. ;D

   Przepraszam, że ta recenzja jest tak dziwnie napisana. ;/

   Na podstawie tego filmu piszę opowiadanie pt. jeszcze nie wiem jakim, ale chyba Apolitania. XD Tak wstępnie. ;D Wyczekujcie go na manytalies.blogspot.com ;DDD

   P.S. Chciałam o tym już dawno dawno temu napisać, ale ciągle zapominałam. XD Napisałam do Johna Flanagana! :D (autora serii "Zwiadowcy" i "Drużyna") Ale najlepsze jest wiecie co? To:

Yes. I've just written the 12th and final book in the series. I'm not sure when it will be released in Poland. You'd have to ask the local publisher.
John Flanagan



Jego odpowiedź. ^^

To na razie papa! ;***

P.P.S. Miałam dzisiaj jechać na działkę, ale leje. :C A wczoraj na obiad zamówiliśmy sobie pizzę. :D Smaczna była. ^.^











 

Nawet nie chce mi się liczyć ile razy zastanawiałam się jak przy tym nie płakać. :) Muzyka z Zambezii. ^.^

czwartek, 11 kwietnia 2013

Filmy

Hejo.
Jestem chora i się nudzę. Znacie jakieś dobre filmy? Polecajcie w komentarzach, błagam. Nie chce mi się ostatnio czytać. ;_; Jak już wezmę książkę to czytam ją z przyjemnością, ale ostatnio nie chce mi się brać. ;_; Polecam filmy "Zambezia" i "Jutro kiedy zaczęła wojna". Zambezia mimo, że animowana ma świetną fabułę. :) Myślałam, że będzie większą bajką dla małych dzieci, jednak polecam ją dla ludzi w każdym wieku. A Jutro to ekranizacja książki o tym samym tytule. Też świetny, ale dla małych dzieci nie polecam wcale. :) Kto oglądał "Atlas chmur", "Hotel Transylwania" lub "Małpy w kosmosie"? Ja oglądałam wszystkie te filmy i są świetne. :D Gorąco polecam. ;) Błagam, polecajcie jakieś fajne filmy.
To papa. ;*

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

5 miejsce

Hej.

Tak mnie ostatnio natchnęło.

Co byście zrobili gdybyście na jakichś zawodach zajęli słabe miejsce? (zwłaszcza jeśli wcześniej zajmowaliście wysokie) Jaka byłaby Wasza reakcja? Rozpłakalibyście się? Zdenerwowali? Czy może wcale nie przejęli?

Ja sądzę, że takie upadki są potrzebne. Płacz może i wyniku nie zmieni, ale zrobi się wtedy lżej. :D Raz się jest nisko a raz wysoko. Czasami trzeba przejść się dołem, żeby później znów się wspiąć wysoko. Należy iść dalej i żyć tym co jest tu i teraz. Nie należy jednak całkowicie zapominać o upadkach, trzeba pamiętać, że czasem jednak jest się w dole mimo, że zazwyczaj się góruje.

Mamy nauczkę.
Na zajęciach się trochę nie staraliśmy. W Białych Błotach jeszcze pierwsze miejsce było, ale wtedy to nam się upiekło. (i tak się zdziwiłam, że druga grupa ma drugie)

5 miejsce na Mistrzostwach Polski. Na 16 zespołów. Do finału przeszliśmy, Cherriesy również. (druga grupa z tej samej szkoły) Zatańczyliśmy najmocniej i najlepiej jak mogliśmy wszyscy dali z siebie wszystko. To i tak dobry wynik, trenerka powiedziała nam, że poziom był strasznie wysoki, widziała tylko dwa słabe zespoły, reszta tańczyła na tym samym poziomie. Cherriesy 3. My 5. Gratulacje Cherriesom jadą na Mistrzostwa Świata do Kopenhagi do Danii. A my zamiast do Danii jedziemy do Amsterdamu do Holandii na Mistrzostwa Europy. :D

Kto uważa, że Amsterdam ładniejszy od Kopenhagi łapka w górę. :D Pisać w komentarzach tylko szczerze, nie obrażę się przecież. :D

Nasza reakcja: płacz.

Ale i tak 5. miejsce git, trener Cherriesów nam powiedział, że zmieniłby wynik i nas dał na 2. :D My reprezentujemy swój własny styl jako grupa. Jesteśmy jedyną taką grupą w Szale (nasza szkoła tańca). :D

Dwa pierwsze miejsca UDS z Lublina.

No to papa na razie. ;***

P.S. Nie to, że akurat my powinniśmy być na drugim miejscu, ale moim zdaniem drugi UDS na drugie miejsce nie zasługiwał. Pierwszy na pierwsze tak, drugi nie. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, ale to moje zdanie i nie tylko. ;)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Elf 9

Będąc już na zewnątrz Ozzy powiedział:
- T-To co robimy?
- N-N-Nie wiem. Jednak wiem jedno. Musimy coś zrobić! - wypowiedziałem to z naciskiem na pierwsze słowo w ostatnim zdaniu.
- Tak, tak, to pewne.
- Chodź - mówiąc to wykonałem przywołujący gest ręką.
Ruszyłem. Blondyn posłusznie poszedł za mną. Szliśmy tak, aż w końcu natrafiliśmy na znajome miejsce. Znaleźliśmy się na dziedzińcu, na którym "poskromiłem" bliźniaków.
- Co chcesz tutaj zrobić? - zapytał Ozzy.
- Szczerze? Nie wiem - odpowiedziałem. - Ale tutaj jest dużo osób, więc mniejsze szanse, że ktoś nas podsłucha.
W oczach mojego przyjaciela pojawił się błysk zrozumienia.
- Posłuchaj. Ty znasz to miejsce o wiele lepiej niż ja. ja dopiero wczoraj tu przyjechałem - powiedziałem stłumionym głosem.
- Ale i tak całkiem nieźle się tu orientujesz - zażartował Ozzy.
- Przynajmniej lepiej niż ty. Jeszcze niedawno nie wiedziałeś gdzie jesteśmy - odparowałem.
- Hahaha, a ty to może tak? - spytał kąśliwie blondyn. Zaraz jednak spoważniał. - To co proponujesz?
- Proponuję, żebyś mi powiedział gdzie oni mieszkają - odpowiedziałem.
- W zamku.
- No co ty nie powiesz? A ja myślałem, że na wiosce w starym, rozwalającym się, drewnianym domku.
Ozzy zrozumiał.
- Prawie na samej górze, piętro niżej niż król.
- Czyli ich ojciec - mruknąłem zamyślony.
Blondyn przytaknął.
- Specjalnie tak zrobiono. Zresztą ich siostra też mieszka gdzieś tam. Tylko nie wiem, gdzie dokładnie...
- Dobra, to nam na razie nie potrzebne. Wiemy, że gdzieś tam i tyle wystarczy. Jeśli uda nam się powstrzymać opryszków już przy komnacie Ligolisa i Haldira to wtedy nie musimy wiedzieć gdzie mieszka ich siostra.
- Tak, tylko co jeśli nam się nie uda? - zapytał Ozzy z niepokojem.
Spojrzałem mu prosto w oczy.
- No to wtedy mamy problem.

Wieczorem spotkaliśmy się przed drzwiami bazy, bo do niej akurat umiałem trafić. Gdybyśmy spotkali się o tej porze na wielkim placu to by to było dosyć podejrzane.
Na szczęście Ozzy przyniósł to o co go prosiłem, czyli ciemne peleryny, mapę zamku i jakąś broń. Ja takich rzeczy nie miałem, bo, nie sądzę, żeby gościom dawali do pokoju noże albo jakiegokolwiek innego rodzaju narzędzia do walki. Za to
mój przyjaciel przyniósł dwie saksy i jeden mały nożyk do rzucania. Ozzy podał mi jedną z peleryn i nóż.
- Nic innego nie udało mi się zdobyć. Wiesz, dziwne by było gdybym poprosił rodziców lub brata o jakąś broń - powiedział półgłosem.
- Racja, ale to też wystarczy. Daj mapę - zażądałem.
Ozzy spełnił polecenie i podał mi mały zwój. Kiedy go rozwinąłem ujrzałem narysowane piętra i rozmieszczenie pomieszczeń.  Każde było podpisane. W jednej z wież zobaczyłem duży pokój i napis "Król". Zamyśliłem się.
- Jeśli mamy ich powstrzymać to musimy już iść. Zaraz noc - mój przyjaciel wyrwał mnie ze stanu, w którym się znajdowałem.
- Tak, tak - odrzekłem rozkojarzony. - Idziemy, idziemy, już.
- Skoro już to może się rusz? - zapytał blondyn spokojnie. Jednak zaraz zachichotał. - Hihi, zrymowało się.
Ja także się zaśmiałem.
- Faktycznie.
- To co, możemy już iść?
- Okej.
Ozzy kiwnął głową.
Ruszyliśmy w stronę dziedzińca. Przemykaliśmy cicho i zatrzymaliśmy na końcu uliczki. Tam założyliśmy peleryny i dyskretnie się rozejrzeliśmy. Na szczęście w zasięgu wzroku nikogo nie było. "Dziwne - pomyślałem. - I trochę podejrzane." Jednak się nie odezwałem. Odniosłem zresztą wrażenie, że Ozzy pomyślał o tym samym.
Nie zważając na to wkroczyliśmy na dziedziniec i znowu zaczęliśmy przemykać od jednej kryjówki do drugiej. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na chwilę aby zobaczyć czy to przypadkiem nie jest żadna pułapka. Nie doczekawszy się niczego ruszyliśmy dalej.
Rozsądnie wślizgnęliśmy się do stajni. Stwierdziliśmy, że głupio by było od razu iść do zamku skoro nie widzieliśmy czy bandyci już tam są czy nie. Wchodząc od razu rozpoznałem konie Ligolisa i Haldira oraz tego, na którym tu z nimi przyjechałem. Patrzyły na nas z zaciekawieniem. Pomyślałem, że jeśli Ozzy i ja zawiedziemy to ich właścicielom grozi śmierć. Wyobraziłem sobie ich ciała (plus króla, który nie wiedziałem jak wygląda) leżące na zimnej posadzce, całe we krwi. Natychmiast jednak otrząsnąłem się z tych ponurych myśli. "Uda nam się - pomyślałem. - Musi się udać."
Podeszliśmy do uchylonych drzwi stajni i zaczęliśmy nasłuchiwać. Serce mi biło jak szalone, a oddech miałem przyśpieszony. Jednym słowem się stresowałem, Ozzy zresztą też.
Czekaliśmy tak przez parę minut aż w końcu coś zaczęło się dziać. Do zamku zbliżały się cztery ubrane na czarno postaci. Ozzy i ja schowaliśmy się jeszcze bardziej za drzwiami stajni. Widzieliśmy jak te osoby weszły do środka. Odczekaliśmy trochę i podążyliśmy ich śladem. Wślizgnęliśmy się do zamku i schowaliśmy za pierwszą napotkaną ścianą.
Nasłuchiwaliśmy, jednak kiedy nic nie usłyszeliśmy ostrożnie wyjrzałem z ukrycia. Zobaczyłem cztery postaci znikające na schodach. Dałem znaki Ozzy'emu i cicho ruszyliśmy za nimi. Idąc słyszeliśmy oddalone kroki strażników. Szedłem z przodu. Na schodach trochę zwolniliśmy i zatrzymaliśmy przed zakrętem, a ja ostrożnie zza niego wyjrzałem. Zobaczyłem cztery osoby na ostatnich stopniach, przyciśnięte do ściany. Szybko się schowałem. Nagle Ozzy szepnął mi do ucha:
- Strażnicy się zbliżają!
Przeraziłem się. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Na końcu schodów nadal stały cztery postaci, a strażnicy zaraz się spotkają, spojrzą w górę i nas zobaczą. "W co ja nas wpakowałem? - pomyślałem." Usłyszałem na górze oddalające się kroki. Z początku myślałem, że to czterej intruzi, jednak okazało się, że nie ruszyli się z miejsca. Uświadomiłem sobie, że to byli strażnicy na piętrze. Pomyślałem, że to jest nasza szansa.
- Na moją komendę idziemy cicho na górę - szepnąłem Ozzy'emu.
Kiwnął głową.
Odczekałem jeszcze chwilę aż strażnicy na górze się rozejdą, wskutek czego cztery postaci ruszyły dalej, i dałem przyjacielowi znak ręką. Oboje przeszliśmy wyżej, tak, że strażnicy na dole nie mogli nas już zobaczyć. Ale opryszkowie tak. Ozzy i ja przycisnęliśmy się mocno do ściany i wstrzymaliśmy oddech. Na szczęście nic się nie wydarzyło, więc albo się nie obejrzeli albo nie zauważyli nas dzięki czarnym pelerynom. Kiedy wszelkie kroki ucichły ruszyliśmy cicho na górę. Gdy znaleźliśmy się u szczytu schodów rozejrzeliśmy się. Paradoksalnie, ku naszemu przerażeniu nikogo nie zauważyliśmy. Nikogo, czyli również opryszków. Bezszelestnie wyciągnąłem mapę z kieszeni i ją rozłożyłem. Ozzy zajrzał mi przez ramię. Szybko odnaleźliśmy nasze położenie i poszukaliśmy wzrokiem napisu "Król". Już po chwili go zobaczyliśmy. Popatrzyłem na odległość między nim, a naszym położeniem, a następnie znalazłem pokój Ligolisa i Haldira. Znajdował się nieco poniżej wieży z komnatą ich ojca. Postanowiłem, że najpierw spróbujemy dostać się tam.
Schowałem z powrotem mapę i dałem znak Ozzy'emu, że ruszamy dalej.

Wybaczcie, że tak krótko i że nie mam zbytnio czasu na bloga. :C Przepraszam.
Pamiętacie jak macie oceniać? ;*