środa, 20 marca 2013

Danbo

   Zaczynam się siebie bać, w ciągu 2 dni miałam już trzy zachcianki. XD Pierwsza to założenie nowego bloga: manytalies.blogspot.com (będę na niego wstawiać swoje opowiadania itd. :D), druga to, że chciałam sobie zrobić kąpiel z solą do kąpieli (ale niestety byla tylko sól do kąpieli nóg, więc tej zachcianki nie spełniłam :C), a trzecia to, że chce mi się wstawić jakieś zdjęcia na bloga. XD (Danbo ;]) Mam nadzieję, że będziecie wchodzić i na mojego drugiego bloga. ;D Jeśli będzie 5 komentarzy pod pierwszym postem, wstawię jakieś opowiadanie. ;D Proszę to dla mnie ważne. ;*

No, a teraz czas na Danbo. ;D







I jak się podobają? ;D Mi bardzo. *.* To do napisania i dobranoc! ;***

P.S. Zapraszam również na bloga swiatsylwi.blogspot.com To także ważne. ;D To jest blog mojej koleżanki, dopiero co założony. ;D Pozdrawiam gorąco. ;***

poniedziałek, 18 marca 2013

O wielu rzeczach, czyli zapomniany post

  Hejka.

   Odpowiedzi na pytania:

   - Asiu, ja tańczę hip hop. ;)))

   - Fobos, bardzo mi przykro, ale niestety jeszcze nie wiem kiedy wstawię Elfa. Postaram się ferie świąteczne. ;)))

   A teraz drugie tematy od Fobosa i Hope. (Trochę dziwne, nie? Powinnam o nich już napisać już bardzo dawno temu)

Od Fobosa:

Ulubiona dyscyplina sportowa.

Hmmm, sama nie wiem. Jeśli do dyscyplin sportowych można zaliczyć taniec, to oczywiście taniec. ;))) Ale jeśli nie, to siatkówka. ;))) Wcześniej lubiłam siatkówkę, ale w podstawówce na trzy lata to chyba może ok. 5 razy tylko mieliśmy jakieś zajęcia związane z nią. Podczas jednych trafiłam piłką w lampę. XD Dobrze, że była osłonka. XD No, ale w gimnazjum to całkiem inna sprawa. Teraz prawie ciągle gramy w siatkówkę i muszę się pochwalić, że jestem coraz lepsza. :D (Nie do tematu dzisiaj tańczyliśmy poloneza, na szczęście same dziewczyny) No, to chyba tyle, bo nic więcej pewnie nie wymyślę. ;)))

Od Hope:

O "trendach".

Więc. Szczerze to nie wiem zbytnio co napisać. Zacznę od tego, że "trendy" to np. udawanie fajnego. A więc tak, moim zdaniem to jest kompletnie bez sensu, bo wtedy zatracamy własną osobowość, czyli inaczej tracimy własnego siebie. Chyba nikt nie chciałby stracić samego siebie, prawda? A to właśnie robią takie osoby. Udając kogoś innego, w tym przypadku osobę fajną, "wyrzucają" swoją tożsamość ze swojego życia. Tracą to co mieli od samego początku, żeby zmienić się w kogoś kim nie są tylko po to, żeby np. się komuś przypodobać. Takie znajomości i tak nie trwają długo, a potem trudno jest "przywrócić" dawną osobowość. Zamieniają coś własnego, niezwykłego, jedynego na inną rzecz, co dla mnie jest bez sensu. Jeśli kogoś tym uraziłam to przepraszam, ale takie jest moje zdanie. ;)))

Wybaczcie, że tak dziwnie napisałam. ;) No, ale ważne, że w końcu o tym napisałam. :D Niedługo postaram się napisać o trzecich tematach. ;D

W piątek wyjechałam na rekolekcje harcerskie (w sobotę jeszcze wróciłam na trochę, żeby obejrzeć spektakl szałowy pt. "Bliskość". Świeeeeetny był. *.* Tam tylko tańczyli. ;D Pieniądze z biletów zostaną przeznaczone na rehabilitację małego Szymonka z zespołem Downa) i wróciłam wczoraj. Było cudownie!!!!!!!!!!! Jak zawsze oczywiście. ;DDD

I jeszcze sądzę, że komentarze znacznie osłabły. Pod ostatnim postem (opowiadaniem) poprosiłam, żebyście komentowali tak jakbyście były krytykami literackimi napisałam, że to dla mnie bardzo ważne, a pod tekstem pojawiły się tylko trzy komentarze. (I za serdecznie dziękuję :D ;*) Może mieliście jakiś szczególny powód, jeśli tak to przepraszam jeśli kogoś uraziłam, jednak zrobiło mi się przykro. :C

Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że mi tę sprawę wyjaśnicie. ;***

Jess ;D

poniedziałek, 11 marca 2013

Opowiadanie ;)

    Był szary, mokry dzień. Ludzie chodzili z parasolami w rękach na wypadek gdyby zaczęło padać, co było bardzo prawdopodobne. Wszyscy byli w ponurych nastrojach, bo zbliżał się maj, a niebo ciągle nie chciało się rozpogodzić. Nad miastem dzień w dzień wisiały ciemne, ciężkie chmury zwiastujące zbliżającą się kolejną ulewę. Pogodynki mówiły zawsze to samo: deszcz.
   Ulicą szła kobieta ubrana w czarny płaszcz z kapturem na głowie, spod którego wystawały rude włosy. Nie wyróżniała się zbytnio jednak jej myśli były całkowicie inne. Myślała nad tym jakby tu zapobiec dalszym opadom, co było dość dziwne zważywszy na to, że ludzie nie mieli wpływu na pogodę. Jednak nie ona. Ta kobieta, imieniem Łucja, miała duży, bardzo duży wpływ na zjawiska pogodowe.
   Doszła do kawiarni "Pod słońcem" i pchnęła drzwi. Dzwonek zawieszony nad nimi wydał dźwięk zwiastujący przybycie nowego gościa. Łucja podeszła do lady.
   - Hej, Łucja! Nie spodziewaliśmy się ciebie! - przywitał ją rudy mężczyzna o skośnych, błękitnych oczach.
   - Wiem. - westchnęła kobieta. - Ale mam kryzys.
   - Czy znowu chodzi o pogodę?
   Zapytana przytaknęła.
   - Zaczynam myśleć, że się nigdy nie zmieni.
   W tym momencie z zaplecza wyszedł kolejny mężczyzna. Miał na sobie biały fartuch, w który właśnie wycierał mokre ręce.
   - Łucja! - wykrzyknął na widok nowo przybyłej. - Co cię do nas sprowadza?
   - Witaj Patryk. Znowu myślę o pogodzie.
   - Daj spokój. Nie powinnaś się tym ciągle zadręczać. - Patryk zbliżył się do lady. Sądząc po wyglądzie obu mężczyzn byli oni bliźniakami - oboje mieli skośne, błękitne oczy rude włosy i łudząco podobne twarze. - Chodź z nami na zaplecze, obgadamy to.
   Łucja przeszła za ladę i podążyła za bliźniakami na zaplecze. Było to małe pomieszczenie z różnymi rupieciami porozrzucanymi dokoła i z przejściem do kuchni. Mężczyźni usiedli na podniszczonej kanapie, a kobiecie wskazali wysłużony fotel.
   - Wybacz bałagan. - powiedział przepraszającym tonem Patryk.
   Łucja uśmiechnęła się.
   - Przyzwyczaiłam się. - Jednak zaraz spoważniała. - Dobrze, a teraz porozmawiajmy o pogodzie. Damian, próbowaliście coś zrobić? - zwróciła się do mężczyzny, którego jako pierwszego ujrzała za ladą.
   Zapytany przytaknął.
   - Tak, ale nic to nie dało. Sądzimy, że musimy połączyć nasze moce.
   Łucja w zamyśleniu pokiwała głową.
   - Kiedy? - zapytała.
   - Zaraz - odpowiedzieli zgodnie bracia.
   Kobieta nie ukrywała zdziwienia.
   - Zaraz? A wasza kawiarnia? Co jeśli przyjdzie jakiś klient?
   Damian uśmiechnął się chytrze.
   - Mamy na to sposób.
   Łucja jednak nie wydawała się przekonana.
   - Ale przecież sami mówiliście, żebym się tym nie przejmowała. A to znaczy, że to by mogło zaczekać.
   Tym razem odpowiedział jej Patryk.
   - Bo masz się nie przejmować. Ale to wcale nie znaczy, że nie możemy tego zrobić już teraz.
   Kobieta pokręciła z rezygnacją głową.
   - Nigdy was nie zrozumiem. - powiedziała wstając. Bliźniacy podążyli jej śladem.
   - Spokojnie siostra. My ciebie też nigdy nie zrozumiemy. - Damian klepnął ją przyjaźnie po ramieniu. Potem bracia wzięli swoje czarne płaszcze z wieszaka stojącego w kącie (Patryk najpierw zdjął swój fartuch) i cała trójka opuściła pomieszczenie. Jednak nie wyszli tam skąd przyszli tylko znaleźli się w kuchni. Tam bliźniacy zamknęli oczy i przyłożyli ręce do skroni w pełnym skupieniu. Już po chwili obok nich pojawili się dokładnie tacy sami mężczyźni - ich krople astralne. Rozkazali im,żeby ich zastępowali i podeszli do drzwi wychodzących na podwórko za kawiarnią. Obejrzeli się na Łucję.
   - Idziesz siostra? - zapytał Damian.
   Kobieta westchnęła i do nich dołączyła. Przecież i tak nie miała wyboru skoro chciała poprawić pogodę.
   Jej bracia pchnęli drzwi i całą trójkę owionęło chłodne, deszczowe powietrze. Wyszli na zewnątrz i wzięli głęboki oddech. Następnie skręcili w prawo, podeszli do bramki i przekroczyli ją. Znaleźli się na ulicy, na której mieściła się kawiarnia. Bliźniacy nałożyli czarne kaptury na głowę, żeby nikt ich nie rozpoznał.
   Łucja spojrzała na niebo. Nadal tylko ciemne chmury. Czuła, że niedługo naprawdę się rozpada.
   Cała trójka ruszyła w kierunku łąki oddalonej o kilometr od miejsca, w którym się aktualnie znajdowali. Podczas drogi nie zamienili ani słowa, każdy był pogrążony we własnych myślach. Kiedy doszli na łąkę szli dalej, aż do miejsca gdzie nikt nie mógł ich zauważyć, gdyż byli bardzo oddaleni od cywilizacji. Rozejrzeli się jeszcze, a następnie stanęli w kole trzymając się za ręce.
   - Pamiętacie zaklęcie? - zapytał na wszelki wypadek Damian.
   - Tak - odpowiedziało chórem jego rodzeństwo.
   - A więc zaczynajmy - szepnął ich przedmówca.
   Cała trójka zamknęła swoje skośne oczy. Wokół każdego pojawiła się delikatna księżycowa poświata. Wszystkie ptaki będące w pobliżu wzniosły okrzyk i poderwały się do lotu. Zaczęły krążyć w kółko nad rodzeństwem jakby powodowane jakąś niewidzialną siłą.
   A trzy osoby stojące pośrodku rozległej łąki zaczęły szeptać zaklęcie.
   Najpierw cicho, potem coraz głośniej aż w końcu zaczęli krzyczeć. Ptaki jakby im pomagały, bo odgłosy przez nie wydawane również się wzmogły.
   W środku koła stworzonego przez rodzeństwo pojawiła się duża świetlista kula trochę przypominająca słońce. Chwilę jeszcze powtarzali zaklęcie, a potem unieśli ręce, złączone w uścisku, do góry wysyłając kulę do nieba. Błysnęło oślepiające światło i w jednej chwili wszystko ucichło. Ptaki rozleciały się bezgłośnie w swoje strony.
   Rodzeństwo puściło swoje ręce.
   - Dobra siostra, a teraz sama to dokończ - powiedział Patryk i oboje z bratem zniknęli.
   Łucja rozejrzała się wkoło. Wcale nie zdziwiła się zachowaniem braci. Nagle jej wzrok przykuł piękny, biały kwiat. Podeszła do niego i ukucnęła. Wpatrzona, wzięła go delikatnie między palce i wyrwała. Następnie odwróciła się i spojrzała w niebo. Chmury stały się jaśniejsze, ale jeszcze się nie rozstąpiły.
   - Czas to dokończyć. - szepnęła.
   Następnie dmuchnęła delikatnie na kwiatek trzymany w ręce tak, że ten poleciał do góry pozostawiając za sobą srebrzysty pył. Wznosił się tak coraz wyżej i wyżej aż w końcu zniknął jej z oczu. Nagle srebrzysty pył zaczął opadać na wszystko dokoła, a Łucja wzniosła ręce ku górze i zamknęła oczy.
   - Columbius simus - wyszeptała.
   Z jej dłoni wystrzelił złoty promień, który poleciał do chmur. Kiedy ich dosięgnął zaczęły się rozstępować odsłaniając błękitne niebo. Kobieta popatrzyła w górę i uśmiechnęła się.
   Następnie odwróciła się i odeszła czując na sobie zdziwione spojrzenia zwierząt.

Proszę, oceniajcie to tak, jakbyście były krytykami literackimi. To dla mnie bardzo ważne. Proszę. ;*

środa, 6 marca 2013

Wyjazd

Witajcie. Z gory przepraszam za krotki post i wszelkie literowki, ale testuje bloggera na komorce. :D W czwartek dostalam telefon po bracie. I sciagnelam sobie rozne gry.  ;D Np. Pou.
A wracajac do tematu posta to jutro o 10 wyjezdzam z grupa taneczna do Bialych Blot.  ;D Blisko Bydgoszczy.  ;) Bedziemy tam probowali zdobyc jakies miejsce.  :D I teoretycznie mamy lepiej, bo nasza trenerka sedziuje, ale ona nam nie da taryfy ulgowej.  ;D I dobrze.  ;) Okej, koncze, bo niedlugo wychodze na ostatni trening przed wyjazdem.  ;DDD
P.S. Zdjecia : Pou i moja tapeta.  ;D XD