wtorek, 25 grudnia 2012

Elf 7

  - Ja też nie - zaśmiałem się. - To co? Czeka nas ciekawa przygoda, tak? - wyszczerzyłem się.

   - Cieszę się, że ci przeszedł zły humor - powiedział Ozzy. - Ale rozejrzyj się.
   Obejrzałem się i popatrzyłem dookoła. Już wiedziałem o co mu chodziło. Wokół nas chodziły same nieciekawe istoty.  Spojrzałem z powrotem na przyjaciela.
- A my nie wiemy jak wrócić?
   Ozzy zniesmaczony kiwnął głową.
- Aaaha.
- Co, już się tak nie cieszysz, co?
Pokręciłem głową. Ale zaraz przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Hej, a może jest tu coś ciekawego? - zapytałem.
- Co masz na myśli - Ozzy nie był zadowolony z tego, że coś wymyśliłem.
Uśmiechnąłem się jak jakiś złodziej.
- Może po prostu się rozejrzymy? Jestem pewien, że znajdziemy tu coś godnego uwagi.
Blondyn skrzywił się i pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie podoba mi się to - mruknął.
- No chodź - wykonałem zachęcający gest ręką.
Ozzy'ego wcale on nie zachęcił, ale jednak się posłuchał. Odczekaliśmy moment i wślizgnęliśmy się w ciemną uliczkę. Przeszliśmy cichaczem pod najbliższe okno, w którym paliło się światło. Mimo, że był dzień tutaj było ciemno.
Ukucnęliśmy i zaczęliśmy się przysłuchiwać rozmowie paru mężczyzn.
- jak myślicie, czy to się uda? - zapytał pierwszy.
- No jasne, że tak, a czemu niby miałoby się nie udać?! - zbulwersował się drugi mężczyzna.
- A więc tak. Każdy pamięta jaki jest plan? Na wszelki wypadek jeszcze raz powtórzę - nastawiłem uszu, jednak następne słowa trzeciego faceta zmroziły mi krew w żyłach. - W nocy idziemy, wykiwamy strażników (jeśli będzie trzeba to zabijamy), wchodzimy do komnat króla, zabijamy go i wracamy. Po drodze zabijamy jeszcze jego synów. Wszystko jasne?
- A jego córka? - zapytał pierwszy mężczyzna.
Facet, który mówił plan, zarechotał.
- A tę ślicznotkę sobie weźmiemy. Jako zakładniczkę. Jeśliby się opierali - znów zarechotał, a ja się skrzywiłem. - Kiedy obejmiemy władzę nad Whitemount wezmę ją sobie za żonę, hehe - znów ten rechot.
- Hehe, dobry plan Rabock - pochwalił drugi mężczyzna.
Ani ja, ani Ozzy nie mieliśmy wątpliwości, że tak naprawdę władzę obejmie sam facet nazwany Rabockiem.
- No to chodźcie panowie, trzeba uczynić potrzebne przygotowania - zakończył ten Rabock.
Na chwilę serce mi zamarło z przerażenia. Jednak zaraz się opanowałem i szepnąłem do Ozzy'ego:
- Za te beczki.
Mój przyjaciel kiwnął głową.
Przeszliśmy schyleni i ukucnęliśmy za zgniłymi beczkami z winem na chwilę przed wyjściem mężczyzn. Szli uśmiechnięci w stronę wyjścia z uliczki. Odczekaliśmy chwilę i powoli wstaliśmy. Potem również skierowaliśmy się w tamtą stronę. Podczas marszu Ozzy szepnął do mnie:
- Dobra geniuszu, a teraz może mi powiesz jak mamy stąd wyjść niezauważeni?
- To proste - odszepnąłem. - Wystarczy, że włożymy to - wskazałem palcem na dwoje starych płaszczy leżących w kałuży.
- No coś ty, ja tego nie włożę! - obruszył się półgłosem blondyn.
- Dobra, to wyjdziesz tam i zostaniesz skrócony o głowę. Wtedy pewnie będzie ci łatwiej się ukryć i wymknąć niepostrzeżenie. Ale przykro mi, pogrzebu wtedy ci nie zrobię. Na razie nie zamierzam rozstawać się z głową.
Ironia mojego głosu i znaczenie wypowiedzi przekonały Ozzy'ego. Włożyliśmy stare płaszcze, które okropnie cuchnęły. Przeszliśmy do końca uliczki i zatrzymaliśmy się. Wyjrzałem zza rogu, a Ozzy trzymał się za mną. Po placu dalej chodziły same nieciekawe typy.
Rozejrzałem się i ujrzałem wyjście. Wskazałem je przyjacielowi, a on kiwnął głową. Nałożyliśmy stare, śmierdzące kaptury i wyszliśmy. Wsadziliśmy ręce w kieszenie i poruszaliśmy się normalnym krokiem. Przez cały ten czas wstrzymywałem lekko oddech. Kiedy już wyszliśmy odetchnąłem z ulgą. Odeszliśmy jeszcze kawałek dalej, skręciliśmy w jaśniejszą już uliczkę i zrzuciliśmy wreszcie te płaszcze cuchnące jak połączenie zgniłych, sprzed dziesięciu lat owoców i warzyw.
Zaczęliśmy biec.
Wybiegliśmy na mały plac z lepiej wyglądający istotami niż w miejscu, z którego przed chwilą się wydostaliśmy. Wszyscy spojrzeli na nas zdziwieni kiedy przebiegaliśmy. Biegliśmy jeszcze około dwóch minut i w końcu wybiegliśmy na ten sam dziedziniec, na którym uciszyłem bliźniaków. Od razu skierowaliśmy się w stronę kolumn, przy których ostatni raz widziałem Ligolisa. Potem biegliśmy około minuty aż dobiegliśmy do "schronu", jak to nazwał Ozzy. Wbiegliśmy tam, zdyszani, z impetem przez co reszta krzyknęła ze strachu.
- Co wyście zwariowali?! - wrzasnął Ross.
Mój przyjaciel zamknął drzwi.
- Nie, no coś ty. Po prostu mieliśmy pewną przygodę - tu zerknął na mnie z ukosa.
Zachowałem się tak jakbym tego nie usłyszał. To miało podwójne znaczenie. Ozzy zrozumiał oba.
- Jaką? - zapytał zaciekawiony Ross.
- A taką jedną. Później wam opowiem - odpowiedział wymijająco mój towarzysz przygody.
Ross kiwnął głową. Później zaczęli rozmawiać o różnych innych innych sprawach. Ja podszedłem pod ścianę i usiadłem. Nogi podciągnąłem pod brodę oplotłem rękami. nagle, gdy tak sobie gadali, drzwi się otworzyły.
Wszyscy się przestraszyli, bo nikt inny, oprócz członków paczki, nie wiedział gdzie jest schron.
Ja miałem jeszcze gorzej to byli Ligolis i Haldir.
- Spokojnie, to tylko my - powiedziała uspokajająco młodszy z braci.
- I jak mamy być spokojni - burknąłem.
Wszyscy spojrzeli na mnie. Ligolis podszedł.i ukucnął.
- Leo. Ty nic nie rozumiesz.
- Rozumiem i to aż za dobrze - warknąłem.
Mój rozmówca spojrzał na mnie ostro.
- Mógłbyś wreszcie przestać przerywać? NIC nie rozumiesz - powiedział już z lekka zdenerwowany.
Popatrzyłem na niego trochę zły.
- Hej, możecie stąd wyjść? Pewnie przyszliście tu, żeby wasz ojciec nas namierzył. I odczepcie się od Leo.On nie chce z wami gadać - Ozzy przyszedł mi z pomocą.
- Ozzy, proszę cię, nie wtrącaj się, co? To nie twoja sprawa - ku mojemu zdziwieniu te słowa wypowiedział Haldir.
Jego brat miał zamknięte oczy, co mnie zastanowiło.
- A właśnie, że też moja sprawa. Leo to mój przyjaciel, a to mie...
Ligolis pstryknął.
W tym samym momencie Ozzy, bez przytomności, runął na podłogę. Reszta tak samo.Przeraziłem się. Haldir zrobił zaskoczoną minę. Odwrócił głowę w stronę brata.
- Musiałeś?
Zapytany kiwnął głową.
- Niby co musiałeś?! Włamaliście się tu i jeszcze robicie takie rzeczy?! Może tak łaskawie stąd wyjdziecie, co? - zbulwersowałem się.
- NIE!! - wrzasnął Ligolis.
Jego brat i ja drgnęliśmy zaskoczeni.
- Wiesz, że tak ich obudziłeś? - spytał Haldir.
Faktycznie, wszyscy zaczęli się podnosić i masować sobie głowy lub inne części ciała.
- Wiem - warknął przez zęby zapytany. - Ale nie mogłem już wytrzymać.
Spojrzał na mnie.
- Jeśli przestaniesz przerywać to dowiesz się czego do ciebie chcemy.
- A skąd wiecie, że on...
- Przestaniesz się wreszcie wtrącać, czy nie Ozzy?! - wrzasnął już na maksa zdenerwowany Ligolis.
Za to w następnej chwili padł nieprzytomny na podłogę, tak jak wcześniej reszta.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia, mieszającego się ze strachem. Lecz zaraz zobaczyłem Haldira z podniesioną dłonią, którą otaczała księżycowa poświata. Jednak szybko zniknęła, a ona opuścił rękę.
- To dla twojego dobra braciszku - rzekł tak cicho, że ledwo go usłyszałem. Zresztą chyba nikt nie wie, że coś powiedział.

I co? Podoba się prezent? ;D Mam nadzieję, że tak. ^^ I błagam Was dajcie parę komentarzy, bo ostatnio pod Elfem pojawia się ich coraz mniej... :(

Pozdrawiam! ;*

9 komentarzy:

  1. Weszłam na Twój blog i pd razu wyprostowałam się z wrażenia! Elf! Świetny prezent, naprawdę! Robi się coraz ciekawiej! Nie mogę się doczekać kolejnej części. Rób więcej takich prezentów! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmmmm ile razy mam to pisać? Super! Kocham fantasy! Kocham elfy! Uwielbiam jak piszesz!
    PS. Zapraszam na mój drugi blog: lifeadok.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam poprzednich części, ale na pewno są tak perfekcyjnie napisane, jak ta. Nie ukrywam pozytywnego zaskoczenia! Twoje poprzednie części też są na tym blogu?
    Dziękuję za obserwację u mnie i odwdzieczam się tym samym. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne
    Chociaż według mnie na początku dialogi trochę przytłumiły elementy narracji ale potem było spoko

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam. *.* Naprawdę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne! ^^ Kocham twoje opowiadania, tak miło się je czyta. ;* Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałyście nominowane do Libster Award!
    Po szczegóły zapraszam na bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. super opowiadanie, obserwuję
    www.aniadziennik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega, jezuniu!
    Jak ty piszesz!
    Jestem beztalenciem! Jeju ;o
    Lecę dalej :3

    OdpowiedzUsuń