niedziela, 2 marca 2014

Zderzenie dwóch światów cz.1 (tytuł wstępny)

   Hejo!

   Oto obiecane opowiadanie, lecz najpierw parę spraw organizacyjnych.

Fobos: U nas pani też podzieliła kartkówkę z Azji na dwie części, a że ostatnio przełożyliśmy to mamy dopiero we wtorek. :)
Lola: W ZHR. ;) Kiedy byłam w ZHP. :) A Ty? :) I Tobie również życzę wszystkiego najlepszego. :D (jeszcze bardziej spóźnione XD)

A więc jest: opowiadanie, które piszę razem z koleżanką. I hope you enjoy. :)


Legolas wyjął sztylet z ciała potwora i pchnął martwego na ziemię. Następnie obrócił się do Jace'a, mówiąc:
   - Chodźmy stąd zanim przyjdą następne.
   Jego kompan uśmiechnął się drwiąco.
   - Boisz się?
   - Nie, po prostu martwię się o moje sztylety. Tyle już razy oglądały wnętrzności tych potworów, że aż im współczuję.
   Jace zaśmiał się.
   - Doceniam twą troskliwość. Zgoda, chodźmy stąd.
   Zaczęli przedzierać się przez zarośla dżungli, która ciągnęła się we wszystkie strony poza horyzont. Po paru minutach marszu zatrzymali się na niewielkim wzniesieniu, by popatrzeć na otaczający ich krajobraz.
   - Ten Argon staje się już nie do wytrzymania - szepnął Legolas.
   - Chcesz okazać słabość? - spytał drwiąco Jace.
   Elf zacisnął usta. Nie, nie chciał. Ale musiał. Tkwili w tej krainie już od kilku miesięcy, a nadal nie znaleźli ani śladu cywilizacji. Wszelkie poszlaki okazały się fałszywe. W lesie, z którego nie znaleźli wyjścia, spotkali dotąd tylko potwory, zwierzęta i jeszcze więcej potworów. Legolas, zanim znalazł się w Argonie, był księciem Leśnego Królestwa, potężnego imperium Elfów. Wszyscy znali go z tego, że postępował rozsądnie i rozważnie. Lecz tylko nieliczni, wiedzieli o jeszcze jednej jego cesze: łatwowierności. Dlatego teraz zaufał Jace'owi. Nie wiedział czy z wzajemnością, czasami czuł, że kompan mu nie ufa, jednak były to tylko domysły. Przecież nie zapyta go o to. Legolas cicho westchnął. Niby żył już długo, lecz nadal popełniał dużo błędów.
   Poczuł poruszenie obok siebie i zobaczył kątem oka, że Jace się obraca. Śledził wzrokiem jego poczynania i ze zdziwieniem stwierdził, że kompan wyjął z bagażu wielki szklany dzbanek z metalową przykrywką i różowo-czerwonym płynem w środku.
  - Kompot - powiedział krótko Jace, uśmiechając się szeroko.
   Legolas uniósł brew. Nocny łowca jednak nie zwrócił na to uwagi, za to wyjął dwa kubki, po czym nalał do obu napoju. Podał jeden Elfowi, a następnie schował dzbanek.
   - Ach, ten wyciśnięty sok z wiśni rozcieńczony z wodą - westchnął Jace, wąchając zawartość naczynia.
   Legolas spojrzał na niego jak na wariata.
   - Naprawdę myślisz, że jak wyciśniesz sok z owoców i rozcieńczysz go z wodą to to czyni z niego kompot?
   Nocny łowca spiorunował kompana wzrokiem.
   - Oczywiście, że tak - fuknął.
   Elf spojrzał podejrzliwie na różowo-czerwony płyn.
   - A co jeśli jest zatruty?
   - Na pewno nie jest. Nałożyłem na niego runę.
   Legolas odwrócił się do przyjaciela.
   - Runę? Na kompot? Czyś ty kompletnie zwariował?
   - A co ty o tym wiesz? Ja wiem lepiej czy można nałożyć runę na kompot czy nie.
   - Wiem bardzo dobrze, bo sam mi o tym opowiadałeś. I mówiłeś, że nie.
   Jace zamilkł na chwilę.
   - A może blefowałem?
   Legolas spiorunował go wzrokiem.
   - A może nie?
   - A może jednak?
   - A może jednak nie?
   - A może byś przestał?
   - A może ty byś przestał?
   - A może byśmy już skończyli?
   - A może ty byś pierwszy skończył?
   - A może mnie wkurzasz?
   - A może z wzajemnością?
   - A daj sobie spokój Elfie - po tych słowach Jace obrócił się, żeby w spokoju wypić kompot.
   Legolas uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał te ich przekomarzania. Utwierdzały go w przekonaniu, że może jakoś tu przetrwają i pozwalały choć na chwilę zapomnieć o ich położeniu. Książę upił łyk napoju. Był słodki i smakował wiśnią. Napił się znowu, delektując miłym smakiem. Pijąc, zastanawiał się dokąd teraz pójdą i co napotkają.
   Po paru minutach Jace schował oba kubki do torby, po czym wyruszyli w dalszą drogę. Nie rozmawiali ze sobą, każdy był zatopiony we własnych, ponurych myślach. Szli tak dobre 20 minut, gdy nagle Legolas coś usłyszał. Wyciągnął rękę, zatrzymując tym samym towarzysza, który spojrzał na niego pytająco. Książę nic nie powiedział, tylko nasłuchiwał. Jego ręka odruchowo powędrowała do rękojeści miecza.
   Nagle z krzaków wyskoczył wielki, czarny stwór. Legolas zareagował odruchowo. Płynnym ruchem wyciągnął miecz z pochwy, po czym ciął z boku atakującego ich potwora. Następnie go kopnął i obracając się wbił ostrze głęboko w ciało przeciwnika. Gdy opadło wyszarpnął miecz i przyjrzał się pokonanemu. A w następnej chwili otworzył szeroko usta ze zdziwienia. Przed nim leżał martwy... pająk. Wielki, ohydny, czarny pająk. Książę zbladł.
   - Co to za potwór? Nigdy wcześniej takiego nie widziałem - usłyszał głos kompana.
   - T-To jest pająk - wyjąkał z trudem Legolas.
   Jace prychnął.
   - To akurat widzę. Ale czemu jest taki wielki?
   Elf pokręcił głową.
   - Nie rozumiesz - wyszeptał. - To nie jest zwykły pająk. On pochodzi z rodu Ungolianty. To jego naturalne rozmiary. Zawsze taki był. Jego ród charakteryzuje się takimi rozmiarami. A występuje tylko - urwał na chwilę, po czym cicho i z trudem dokończył. - W Mrocznej Puszczy.
   - Dobra, ale skąd ty tyle wiesz na jego temat, co?
   - Bo one występują tylko - zaczął Legolas urywanym głosem. - tylko w Mrocznej Puszczy. A Mroczna Puszcza... o-otacza... otacza moje królestwo.
   - Chcesz powiedzieć, że on pochodzi... pochodził z twojego świata?
   Elf pokiwał tylko głową, gdyż nie ufał własnemu głosowi.
   Przez chwilę stali w milczeniu, wpatrując się w ciało leżące przed nimi.
   Myśli Legolasa szły zupełnie innym torem niż Jace'a.


   - Chyba nie chcesz, żeby znowu cię chapnął, prawda?
   - Och, przestań już Galionie, dobrze?
   - A niby po co?
   - Galionie przestań!
   Legolas zaśmiał się.
   - No to cię uziemiła.
   "Poszkodowany" spiorunował go wzrokiem.
   - Mówić mogę.
   - Jeszcze - Książę uśmiechnął się szyderczo, tak że Galion aż się wzdrygnął.
   - No dobrze, już dobrze. Będę cicho.
   - W końcu zrozumiałeś swe zadanie - skomentowała Tauriel.
   Legolas ponownie się zaśmiał.
   Dalej szli w milczeniu, jednak po chwili znów zostało ono przerwane.
   - Panno Tauriel, czy długo jeszcze będziemy musieli iść? Ponieważ mych kompanów i mnie bolą już kończyny dolne - usłyszeli z tyłu głos Ridnila.
   Tauriel odwróciła się gwałtownie, zatrzymując cały pochód i pozwalając by Ridnil na nią wpadł.
  - Panie Ridnilu, chciałabym pana z przykrością poinformować, że nasza droga została pokonana tylko w niewielkiej części, więc szczerą odpowiedzią na pańskie pytanie jest wyraz "tak". Z ciężkim sercem informuję pana o tym jakże smutnym dla pana fakcie oraz łączę się z panem i pańskimi wiernymi kompanami w wielkim cierpieniu i bólu - odpowiedziała Tauriel przedrzeźniając Elfa. Następnie obróciła się i z powrotem zaczęła iść. Za nią ruszyła cała reszta, zataczając się ze śmiechu, a wśród nich naburmuszony Ridnil.
   Gdy Elfy wreszcie się uspokoiła znowu szli w milczeniu, które nie zostało przerwane aż nie doszli na miejsce. Wtedy Tauriel odwróciła się do straży i poważnym głosem zaczęła:
   - Pamiętajcie: ta sama taktyka co zawsze. Atakujemy znienacka, wycinamy ich w pień, bez żadnych ofiar z naszej strony i spokojnie wracamy do zamku, jasne?
   Jej poddani pokiwali głowami.
  - To zaczynamy na mój znak. Trzy... dwa... znak!
  Gromada Elfów ruszyła przed siebie, skacząc po drzewach i biegnąc po gałęziach. Na jej czele byli Legolas i Tauriel. Po chwili wybiegły im na spotkanie pierwsze pająki. Elfy wymachiwały mieczami i sztyletami co rusz trafiając nowe pojawiające się potwory. Legolas oddalił się nieco od reszty i ruszył w głąb chmary przybywających pokrak. Machał mieczem raz w prawo raz w lewo i za każdym razem kolejny pająk spadał na ziemię. Wskoczył na wyższe gałęzie i przebiegł kawałek, po czym się zatrzymał. Mrużąc oczy, przeszukiwał wzrokiem okolicę. W końcu zobaczył to czego szukał i popędził w tamtą stronę. Gdy znalazł się tuż nad większym od innych pająkiem, usłyszał w głowie głos: "Legolas, stój, czekaj!". Zawahał się. "Na co?" - zapytał w myślach. "Musimy wybić chociaż większość". "A co jeśli później nie będzie okazji?"
   Dokładnie w momencie, gdy to pomyślał, poczuł uderzenie wielkiego ciała, po czym spadł na gałąź poniżej. Od razu został przygnieciony przez pająka. Podczas upadku miecz wypadł mu z ręki i książę wiedział, że nie ma szans się uwolnić. Potwór rozwarł szczęki i syknął na więźnia, który się skrzywił. Legolas kątem oka dostrzegł inne pająki, które zebrały się wokół. Spojrzał na oprawcę, którego szczęki powoli zbliżały się do niego. Zamknął oczy i odwrócił głowę... Gdy nagle usłyszał świst, po czym poczuł, że przygniata go niewyobrażalny ciężar. Zarejestrował odgłosy walki obok, jednak nie był w stanie się na nich skupić. Powoli zaczęło mu brakować powietrza.
   W pewnym momencie poczuł, że ciężar ustępuje. Zachłysnął się powietrzem, jak gdyby wypłynął na powierzchnię po długim przebywaniu pod wodą. Zaczął ciężko oddychać.
   - Bezradny Legolas. Ciekawy widok - usłyszał obok.
   Otworzył oczy i spojrzał w stronę głosu. Zobaczył Tauriel, stojącą z łukiem w jednej ręce, a sztyletem w drugiej i uśmiechającą się do niego ciepło. Podeszła do niego i pomogła mu wstać.
   - W-Wszystkie zabite? - wysapał Legolas.
   - Tak.
   - Główny też?
   - Tak, przed chwilą.
   - To dobrze - książę zamilkł na chwilę. - Gdybyś mnie nie zdekoncentrowała wszystko poszłoby lepiej.
   - Nie wszystko, panie. Po zabiciu Głównego wszystkie pozostałe by się rozpierzchły. Nie zdążylibyśmy wszystkich pokonać. Dołączyłyby wtedy do innej gromady.
   - Mogłem zginąć Tauriel.
   - Nie mogłeś. Wiesz o tym.
   Fakt. Wiedział. Wiedział, że ona by na to nie pozwoliła.


   - Hej, halo, jest tam kto?
   Legolas zamrugał. Rozejrzał się po okolicy, która wciąż była taka sama, lecz dla niego się zmieniła. Po chwili już wiedział gdzie jest i co się dzieje. Był w Argonie, posępnej krainie z ciągnącą się wiecznie dżunglą, a jego kompan Jace właśnie go wyciągnął z krainy wspomnień.
   - Śpisz, czy jak? - zapytał nocny łowca.
   - Nie, nie, zamyśliłem się na trochę.
   Jace uniósł brew, jednak nic nie odpowiedział.
   Nagle usłyszeli obok siebie głośny huk.



I jak? Mam nadzieję, że dobrze. ;) Tą część akurat pisałam ja. :) I choć to właśnie ja to napisałam to i tak się wzruszam końcówką retrospekcji Legolasa. ^^ <3

Jeśli jest coś dla Was niezrozumiałego pytajcie - wyjaśnię. Wiele rzeczy jest w domyśle, bo to bardziej jest pisane dla mojej przyjaciółki i dla mnie niż dla innych czytelników (nie zrozumcie tego źle :]). XD

Swoje oceny piszcie w komentarzach. :)

Do napisania! ;*

5 komentarzy:

  1. Jak na razie przeczytałam początek, resztę przeczytam na wieczór, więc na wieczór będzie dłuższa recenzja :) Jak na razie opowiadanie wydaje się profesjonalnie napisane, bez błędów i pomyłek. Na serio bardzo ładne. Z chęcią przeczytam kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne! Charakter Jace'a się nie zmienił. ;) Początek trochę przypominał: Legolas - Nocny Łowca. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Martusiu, cukiereczku, a gdzie moja część?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz kończę recenzować :) Muszę przyznać bardzo ciekawie napisane, postacie komiczne, ich przygody wciągające, czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Później przeczytam, możliwe ze dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń