sobota, 18 kwietnia 2015

Semir

Niedługo testy. To chyba wszystko wyjaśnia.


Czemu tak przywiązujemy się do zwierząt? Do psów? Pozwolę sobie zacytować znajomą z grupy na facebooku:

"Czemu my się tak do tych psów przywiązujemy? Za co je tak kochamy? Przecież to TYLKO pies...
Pies kocha bezwarunkowo, bez względu na to, ile masz lat i jak wyglądasz, nie powie Ci, że przytyłaś, czy że nie do twarzy Ci w tej fryzurze. Pies zawsze na Ciebie czeka, zawsze tęskni i zawsze cieszy się, gdy wracasz do domu (czy po pięciu dniach czy po pięciu minutach). Pies jest dozgonnie wierny, nigdy Cię nie zdradzi i zawsze będzie Cię kochał... Nie zrozumie tego ten, kto nie miał psa..."

Psy są najlepszymi przyjaciółmi człowieka. I, tak jak inna znajoma napisała, "tylko psiarz psiarza zrozumie". Dla niektórych musi to być niepojęte jak można tak cierpieć po stracie PSA. Bo przecież to TYLKO pies. TYLKO zwierzę. Ale psy czasem są tysiąc razy lepsze od człowieka. Psy są takie niewinne, takie beztroskie, a czasem tak cierpią. Czasem to nasza wina, czasem nie. Czemu pies, młody pies, który miał zaledwie 6,5 lat i połowę życia przed sobą, pies, który zachowywał się jak szczeniak, był taki beztroski, taki niewinny, musiał tak cierpieć? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, ale wiem, że Bóg miał w tym jakiś cel. Niektórzy ludzie nie zrozumieją więzi z psem, nie zrozumieją tego przywiązania, tej miłości. Po prostu skład trudno im to sobie wyobrazić. Niektórzy mogliby stwierdzić: To po co w takim razie mieć psa? A właśnie warto. Chociażby dla samej tej miłości. Każda miłość łączy się z cierpieniem, chociażby najmniejszym. Często jest tak, że przyjemność łączy się z cierpieniem. Ale czasem warto zaryzykować. Czasem warto trochę pocierpieć dla niezliczonych wspaniałych i niezapomnianych chwil.

Pozwolę sobie zacytować moją mamę (też Cię kocham ;*):
"Na każdym kroku go brak. (...) już nigdy nie otworzy sobie drzwi do domu, nie pójdzie na spacer, nie będzie tuptał po panelach, nie będzie czytał nam w myślach, już nigdy nie zobaczę jego radosnych podskoków na wieść o kości lub spacerze. Teraz za Tęczowym Mostem na pewno rozmawia z Punią i jej opowiada, co u nas słychać i wymieniają się komentarzami na nasz temat"


Tak właśnie jest. Siedzisz sobie, rozglądasz się gdzie jest pies i przypominasz sobie, że już go nie ma. Wchodzisz wieczorem do kuchni, chcesz zapalić światło i odruchowo myślisz, że pies pewnie jest w klatce, bo w salonie go nie ma. Wieczorem idziesz spać i chcesz zamknąć psa do klatki. Wracasz do domu - nikt cię nie wita merdając ogonem. Wracasz z koni - nikt cię nie obwąhuje. Siedzisz w domu i widzisz brak posłania w salonie, pustą klatkę, brak misek. Nie widzisz kłaków na podłodze. Czujesz pustkę panującą w domu i chcesz jak najszybciej stamtąd uciec (a na dworze zimno, wieje, a ty chora). Gdy jesteś w szkole bądź na zajęciach dodatkowych, boisz się wracać do domu, do tej pustki. Wolisz pozarażać całą szkołę niż siedzieć cały dzień sama w domu, gdy jesteś chora. Tak teraz jest. Tak teraz wygląda moje życie.

Muszę wam wyznać, że 13 kwietnia i 14 kwietnia 2015r. to były jedne z najgorszych dni mojego życia. Pół dnia przesiedziałam z psem w lecznicy. To było męczące, najbardziej psychicznie. Chciałam z powrotem mojego kochanego, szczęśliwego i beztroskiego Semirka, chciałam, by to się już skończyło. Na szczęście przez prawie cały czas był ze mną dziadek.

Semir miał padaczkę. Od dawna ją miał. Ostatnio wyszło, że ma uszkodzony pień mózgu i po prostu nie dało się już powstrzymać ataków, nic nie pomagało. On się zbyt męczył. W nocy, po pierwszej, znajoma zawiozła mamę i psa do lecznicy całodobowej i po prostu... trzeba było go uśpić. Zbyt się męczył. To nie miało sensu. Teraz już się nie męczy. Teraz już jest mu lepiej.

Moim zdaniem przysłowie "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" jest jak najbardziej prawdziwe. Tyle osób nas wspierało, tyle osób się modliło. Tyle osób nadal nas wspiera. Dwie znajome zaoferowały się, że w środku nocy zawiozą mamę i psa do lecznicy, jedna była gotowa cały dom postawić na nogi w tym celu. Dziękuję wszystkim. <3 Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, bo nic nie wyrazi tego jak przeogromnie jestem wdzięczna.















P.S. Ja wiem, że najlepszym lekarstwem na stratę przyjaciela jest nowy przyjaciel, ale jest dużo przeszkód przeciw temu, niestetyż.

4 komentarze:

  1. Kurcze... Tak bardzo mi przykro... To straszne stracić przyjaciela, a zwłaszcza przyjaciela - zwierzaka. Może to głupie, ale wzruszyłam się przy Twoim poście, pewnie to dlatego, że sama mam psa. Masz rację nikt nie zrozumie psiarza jak psiarz. W podstawówce zmarł ("zdechł" to takie szorstkie określenie...) pies mojemu koledze i choć był chłopakiem, i był w 5-6 klasie to płakał po nim, większość się wtedy śmiała z niego, bo jak to można rozpaczać za psem? Można. Ludzie bardziej przywiązują się do zwierząt, niż do ludzki - tak sądzę. To właśnie przez tą bezinteresowność, radość z życia. Nie rozumiem ludzi dorosłych, którzy uważają, że zwierzę nie zalicza się do przyjaciół, że psa nie można kochać i uważać za przyjaciela. Co tu więcej pisać? Współczucie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej.
    Mówiąc szczerze, trochę nie wiem co napisać. Z moimi zwierzętami - żadne z nich to nie pies - trochę trudno nawiązać jakiś dialog (nienawistny kot i upośledzona jaszczurka), wiem natomiast, jak BARDZO można się do psa przywiązać, zaprzyjaźnić się. Chciałabym Ci tylko powiedzieć, że jest mi przykro, bo widać że rzeczywiście to przeżywasz.
    Dasz radę. ♥
    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem kompletnie, co napisać, bo nie jestem dobra w pocieszaniu, no i nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ty... Chociaż prawdopodobnie niedługo stanie się tak, że będę to przeżywać - może mniej niż ty, ale jednak. Nie wyobrażam sobie przecież odwiedzin u babci bez postania przez chwilę przy "wybiegu" i budzie pieska mojej babci. Nie patrzeć już nigdy, jak wywala język i na mój widok podbiega do ogrodzenia. Kurde (za przeproszeniem) aż mi się chce płakać na myśl o tym :/
    No szkoda psa... 6,5 lat... No przykro mi :(
    Pozdrawiam
    xxx
    Trzymaj się, Jess!!!
    Tutti

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku... Rok temu przeżyłam bardzo podobną sytuację do Twojej :( Byłam okropnie przywiązana do mojej Airy, tylko że ona miała bardzo słaby wzrok, widziała tylko na jedno oko, do tego nie do końca i pamiętam jak kilka dni przed uśpieniem okropnie się męczyła. :( Po tym wydarzeniu już nigdy nie miałam żadnego zwierzątka domowego, a psa już w ogóle nie zamierzam mieć. Aira była moją kochaną Airą, jedyną w swoim rodzaju i nie wyobrażam sobie jak inny pies mógłby mi ją zastąpić.
    Ogólnie za zwierzętami nie przepadam, ale psy uwielbiam. Wprawdzie nie znam się na nich totalnie, ale bardzo lubię bawić się z psami moich koleżanek czy cioci. :) One też mnie chyba lubią. :D
    Bardzo mi przykro z powodu pożegnania z Semirem. Doskonale wiem co czujesz i serdecznie Ci współczuję.
    Pozdrawiam serdecznie!

    P.S. Dasz radę ;) Wierzę w Ciebie <33

    OdpowiedzUsuń