wtorek, 15 kwietnia 2014

Zderzenie dwóch światów cz. 2

   Hejka hej. ;)

Fobos powinnaś pójść na strzelnicę, celnie strzelasz. :D (matko, ale to suche XD)

Wikusiu cukiereczku, Jace'ie, Tauriel, Willu, Mei, Kim, Vanesso, Ret, Four proszę bardzo oto Twoja część. :D


   Jace gwałtownie obrócił się w stronę, z której usłyszał donośny huk. Wyjął z pokrowca na plecach jeden z jego serafickich ostrzy.
- Razjel - szepnął, a miecz zajaśniał.
Dał znak Legolasowi, by szedł za nim. Wiedział, że on jak i elf potrafią poruszać się szybko i bezszelestnie. Skradali się między drzewami. Choć... nie, to z całą pewnością nie były drzewa. Ich gałęzie wiły się, jakby były żywe. Za to, gdy Jace oparł się o korę, ta pojaśniała purpurą. A kiedy odsunął dłoń stała się na powrót niebieskawa. Blondyn rozsunął piękne kwiaty, które po najmniejszym muśnięciu chowały się pod ziemię. Jace gwałtownie skoczył do przodu i znalazł się na małej polance. Przed nim było małe jeziorko. Choć nie był tego pewny. Część jeziorka była zakryta zwisającymi liśćmi. Otaczał ich las. Gęsty, ponury, pełen tajemnic, które rzecz jasna odkryją.
Jace stał, uporczywie wpatrując się w żółte, oślizgłe stworzenie przed nim. Miało czarne ślepia oraz skrzydełka. Legolas stanął u jego boku i uśmiechnął się rozbawiony.
- O, kaczuszka - skomentował.
Jace spiorunował go wzrokiem.
- To nie kaczuszka, to mordercza bestia - objaśnił.
Elf przewrócił na to tylko oczami.
- Nie przesadzaj blondasku.
Nagle usłyszeli kolejny huk, a za nim następny i następny. Okazało się, że to kaczuszka idzie w ich stronę. Nagle zatrzymała się, patrząc w oczy Jace'a i wystawiła swoje długie, wcale nie mordercze ząbeczki.
Nocny łowca popatrzył porozumiewawczo na Legolasa i zaczęli się posuwać w bok. Jednocześnie nie spuszczali wzroku ze stworzenia. Gdy zniknęli za drzewami, Jace obrócił się do towarzysza i położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie ufaj słodkim kaczuszkom, szczególnie tym, które chcą cię zabić - poradził.
- Dzięki za troskę - mruknął Legolas.
Przedzierając się przez las, nocny łowca przypomniał sobie chwile w rodzinnym mieście Alicante.

Jace stał u boku Magnusa i Clary. Stali na moście w parku. Świeciło popołudniowe słońce. Tak naprawdę to nikogo oprócz nich tam nie było. Byli tam sami. Nagle w wodzie pojawiło się małe stworzonko. Jednak małe, nie znaczy niewinne.
- Jace, popatrz jaka słodka, szkoda, że nie mam szkicownika - westchnęła Clary.
Nocny łowca skarcił ją spojrzeniem. Jak mogła sądzić, że TO jest słodkie.
- Kaczki nie są słodkie, przynajmniej na surowo - odciął się.
Rudowłosa spiorunowała go wzrokiem, za to blondyn spojrzał na nią z góry.Lubił się z nią droczyć, ale ona chyba nie.
- Nie patrz na mnie z góry - burknęła zirytowana całą tą sytuacją.
Jace uśmiechnął się szeroko. Wreszcie udało mu się ją zdenerwować. "BINGO" - pomyślał zadowolony.
- Ciężko byłoby mi patrzeć na ciebie z dołu, jesteś za niska - skomentował.
Dziewczyna tylko spojrzał w oczy i wróciła do obserwowania kaczki. Lecz teraz nie wyglądał na słodziutką kaczuszkę. Stworzenie miało w oczach istną chęć mordu. Wyszczerzyło te swoje ząbki. Wyskoczyło z wody i poszybowało prosto na nich. Jace instynktownie odepchnął Clary i wyszarpnął sztylet z pochwy. Gdy stworzenie było już blisko, nocny łowca wbił mu ostrze w te małe ciałko. Ten zamienił się w proch.
Jace obrócił się do Clary i pomógł jej wstać.
- Nie ufaj kaczkom, one cię wykończą - poradził całkowicie poważny.

Jace potrząsnął głową i uświadomił sobie, że był wspomnieniami bardzo daleko. Jednak teraz jest w Argonie razem z Legolasem, księciem elfów i szukają cywilizacji, która chyba gra z nimi w chowanego. Jak w przedszkolu...
Dzień zmierzał ku końcowi. Przysiedli pod drzewem. Blondyn wyjął z plecaka termos.
- Chcesz kompociku? - spytał Legolasa.
Ten tylko spojrzał na niego znudzony.
- Jestem za piękny, żeby umierać - zripostował.
Jace prychnął.
- Jak sobie chcesz księciuniu - odciął się.
Pogadali jeszcze trochę, po czym znowu ruszyli w drogę. Chcieli przebyć jak najdłuższy dystans. Im szybciej znajdą cywilizację tym lepiej. Ściemniało się. To niezbyt dobrze.
Legolas zatrzymał się przed ogromnym drzewem. Przyjrzał mu się uradowany.
- Drzewo - skomentował zadowolony.
Jace przyjrzał mu się badawczo. Nie był pewny czy kompan żartuje, czy po prostu chce się pochwalić swoją wiedzą. Jednak zostawił te przemyślenia na później.
- Spostrzegawczość pierwsza klasa - skomentował.
Legolas obrzucił go poirytowanym spojrzeniem.
- Przenocujemy na nim - powiedział.
Jace był zmęczony i nie miał siły sprzeczać się z towarzyszem. Jaka szkoda. Kiwnął tylko głową i razem wspięli się na górę. W drzewie była swego rodzaju grota. Można było z niej spokojnie patrolować teren. Przecież nie położą się oboje spać. To by było niedorzeczne. Będą na zmianę patrolować teren.
Blondyn wyjął cały swój dobytek. Dwa miecze z pochwy na plecach. Sztylety ukryte za paskiem, w rękawach bluzy i butach. Wziął plecak i położył go sobie pod głowę. Dając tym samym do zrozumienia białowłosemu, że on bierze pierwszą wartę. Legolas postanowił się z nim nie sprzeczać.

*            *            *

Po pewnym czasie, który zdawał się być zaledwie minutą, poczuł szturchnięcie. Otworzył leniwie oczy i napotkał spojrzenie Legolasa.
- Lepiej dla ciebie, żebyś miał dobry powód, by budzić mnie w środku nocy - mruknął zaspany.
- Zmiana wart - skomentował krótko książę.
Jace zamyślił się na chwilę.
- Dobra to jest dobry powód.
Jednak nadal się nie podnosił, tylko z powrotem zamknął oczy.
- Wstawaj, bo cię zabiję - warknął Legolas.
Jace uśmiechnął się pod nosem. Idealna prowokacja jego SKROMNEJ osoby. Udał, że się namyśla.
- Z drugiej strony zostaję.
Białowłosy wyglądał na zaskoczonego. Blondyn był pewny, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Jednak ta wiadomość jeszcze bardziej go usatysfakcjonowała.
- Co? - wydusił w końcu Legolas.
Jace westchnął. Chciał tym podkreślić, że sens jego słów był tak prosty, że niemowlę by zrozumiało.
- Pomyśl logicznie Legolasku, jeśli mnie zabijesz, to nie będę musiał wstawać.
- Jace...
- Spokojnie księciuniu. Słyszałeś, że złość piękności szkodzi?
I w ten oto sposób zaczęła się warta Jace'a. Wpatrywał się on pilnie w horyzont. Było słychać tylko syk wiatru oraz śpiew ptaków i syren. Jace wdychał świeże powietrze pochodzące z drzewa życia, którego kształt rysował się na niebie. Nagle do uszu blondyna doszedł nieregularny szum. Uporczywie wpatrywał się w miejsce, z którego dochodził ów dźwięk, który go zaniepokoił. Nagle zobaczył znajomą postać. Osiem odnóży i ten ogromny kształt. Jace zakradł się szybko do Legolasa. Gdy ten otworzył oczy, zobaczył zdeterminowaną twarz kompana.
- Twoi kudłaci przyjaciele. Są tutaj - powiedział.
Potem usłyszeli donośny pisk jednego ze stworzeń. Szykowała się walka. Ostra walka.

CDN.

Dziękujemy za przeczytanie. :D Zachciało mi się napisać ten 'cdn'. XD Dodaje dramatyzmu. XD Powinnam jeszcze dodać muzyczkę: "Tamtadadammm". XDXD

Do napisania! ;*

P.S. Ret pisz o czym zapomniałam. Kim jeszcze jesteś? Przypomnij mi to dopisze. :D

2 komentarze:

  1. Kaczka! xD
    Dalszy ciąg też jest ciekawy, tak samo jak pierwsza część. ;)
    Mam tylko parę uwag, a raczej dwie: nie pasuję mi to zdanie "Za to, gdy Jace oparł się o korę, ta pojaśniała purpurą." (początek zdania) do całości. Przeczytaj sobie jeszcze raz tę część, gdzie tamto zdanie występuję. Nie wiem, może musi być tak jak jest, tylko ja się czepiam. ;) Czy drzewo życia, nie lepiej by było napisać wielkim literami? Zdaję mi się, że to nazwa... Nawet lepiej by to wyglądało.
    Coś jeszcze? A! Wspomnienie Jace'a jest napisany przez ciebie/twoją koleżankę? Bo tak jakoś niektóre słowa mi się kojarzą z książki. A mianowicie chodzi o te słowa: "nie patrz na mnie z góry" i odpowiedź chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze piszesz świetne opowiadania!!
    Zapraszam na mojego nowego bloga: www.tess-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń