Przepraszam, że nie pisałam, ale mam urwanie głowy. ;/ Trzecia klasa i konkursy... Mam nadzieję, że zrozumiecie. :)
Taaa-daaaaaaaam!!! Oto setny (opublikowany) post na tym blogu! To dzięki Wam! Dziękuję kochani!!! Kocham Was!!!!!! <3 <3 <3 <3 <3
A teraz do rzeczy. :D
Oto opowiadanie o GF-ie (Galactik Football). Nie jest jednym z tego fanfiku, o którym mówiłam - to twór niezależny. Chociaż będę do niego nawiązywać w tym głównym. Napisane pod wpływem chwili, a dokładniej - dnia. Zresztą zobaczycie w opowiadaniu. ;) Nietrudno się domyślić, z czym związany, patrząc na dzisiejszą datę. XD
A teraz przejdźmy do opowiadania. W sumie jestem zadowolona z tego tekstu. Myślę, że mi dobrze wyszedł, a jaka jest Wasza opinia? Piszcie w komentarzach. :D
(chociaż w sumie końcówka mogłaby być lepsza, tak myślę...)
______________________________________________________________________
Rozmowa
Był chłodny, jesienny dzień. Słońce
wyglądało co jakiś czas zza chmur, oświetlając kamienne płyty. Ptaki latały od
drzewa do drzewa, zachowując jednak ciszę, powszechną w tym miejscu. Powiał chłodny
wiatr, zabierając ze sobą liście, walające się na ziemi. Tia opatuliła się
szczelniej płaszczem i rozejrzała dookoła. Policzki miała już zaróżowione, a
włosy potargane od wiatru. Szła powoli, przysłuchując się cichej rozmowie
rodziców, idących lekko z przodu.
- To teraz
jeszcze do moich dziadków, twojej babci i mojego wujka… - mówiła Vanessa.
Collin tylko
przytaknął i obejrzał się na córkę. Tia szła zamyślona za rodzicami,
rozglądając się na boki. Lubiła odwiedzać cmentarz, chociaż przez to miejsce
wpadała w melancholię. Najgorsze dla Tii było patrzenie na groby dzieci oraz jeśli
na nagrobku data śmierci była zbliżona do dzisiejszej. To miejsce skłaniało do
refleksji, nad własnym życiem i nie tylko. Cmentarz był miejscem, w którym…
można coś przemyśleć. Cisza na nim panująca bardzo w tym pomagała.
- Ojej. Tam
siedzi jakiś chłopak. I… on chyba rozmawia z grobem – głos mamy wyrwał Tię z
zamyślenia. Dziewczyna spojrzała w kierunku, w którym patrzyła jej matka i
zmrużyła oczy. Faktycznie, siedziała tam jakaś postać, i chyba coś mówiła. Ta postać
miała rude włosy…
- Masz rację,
kochanie – lekko zmartwiony głos taty, jakby do niej nie dotarł.
Tia
przyjrzała się jeszcze raz postaci. Wyglądała jakoś znajomo… Dziewczyna
pobladła. Ona znała tego chłopaka.
- No cóż,
nie mamy wyjścia, musimy tam podejść. Może się zorientuje…
- Mamo – Tia
przerwała wywód Vanessy, która od razu na nią spojrzała. – Ja znam tego
chłopaka – dodała ciszej.
- Znasz? –
Collin niedowierzał. - To kto to jest?
- D’jok –
powiedziała niemal szeptem Tia.
Jej rodzice spojrzeli
po sobie. Tak, znali D’joka. Prawie tylko z widzenia, może ze dwa razy z nim
rozmawiali, ale znali. Tia za to wiedziała o nim więcej, może i nie była z nim
zbyt blisko, ale zobaczenie go rozmawiającego z grobem z pewnością musiało być dla
niej swego rodzaju szokiem. Collin podszedł do swojej córki i położył jej rękę
na ramieniu.
- Musimy tam
podejść, Tia – powiedział cicho.
Dziewczyna
przytaknęła. Powoli ruszyli w stronę D’joka. Chłopak chyba zorientował się, że
idą, bo zamilkł i tylko patrzył się na nagrobek. Cicho przeszli obok niego i
zaczęli krzątać się przy grobie dziadków Vanessy. Wyjęli dwa znicze, zapalili
je i postawili po obu stronach grobu. Odmówili wspólnie modlitwę za zmarłych i
Collin pochylił się by sprzątnąć zużyte wkłady. Tia przez prawie cały czas
miała oczy utkwione w D’joku. Cokolwiek robili jej rodzice, ona patrzyła na
chłopaka i zastanawiała się co on tu robi. W końcu odważyła się spojrzeć na
nagrobek.
Delphina Blackstone
Żyła lat 25
Zm. 23 V 3005
Pokój jej duszy
Tii zabrało
na chwilę oddech, a w oczach pojawiły się łzy. „To pewnie jego matka” –
pomyślała. Kątem oka zauważyła, że jej rodzice zbierają się do odejścia. I w tym
momencie D’jok ją zauważył. Ich spojrzenia spotkały się i rudowłosy uśmiechnął
się do niej ciepło. Niepewnie odwzajemniła uśmiech. Wtedy właśnie coś ją
tchnęło i zanim zdążyła się powstrzymać, podeszła do kolegi.
- H-Hej D’jok
– przywitała się drżącym głosem i skrępowana odgarnęła kosmyk białych włosów za
ucho.
-Witaj Tia –
odpowiedział miękko rudowłosy. – Co tutaj robisz?
- A,
przyszłam z rodzicami odwiedzić groby…
- Rozumiem.
Chyba musisz już iść? – stwierdził D’jok, zerknąwszy za jej plecami na
czekających rodziców.
Tia
odwróciła się na chwilę i przytaknęła:
- Ch-Chyba
tak. To… do zobaczenia.
- Do
zobaczenia na treningu! – D’jok kolejnym ciepłym uśmiechem pożegnał Tię i
wrócił do patrzenia na nagrobek.
Dziewczyna uniosła
lekko kąciki ust, po czym odwróciła się i na miękkich nogach podeszła do
rodziców. Przez chwilę szli w ciszy, aż w końcu Vanessa przemówiła:
- Ehm, tak,
no cóż. To teraz jeszcze do babci i wujka…
Tia jednak
nie słuchała już matki. Do końca dnia myślała o D’joku.
***
Następnego
dnia Tia, około południa, wyszła z domu. Zamyślona szła tą samą drogą, którą
wczoraj przemierzała z rodzicami. Była zdeterminowana, by pójść tam jeszcze
raz. Nie była pewna czy go tam zastanie, jednak wiedziała, że jeśli nie
spróbuje, to będzie ją to męczyć przez bardzo długi czas. Obawiała się tego
spotkania. Jednak mimo wszystko przeszła przez bramę cmentarza i skręciła w
kierunku bocznej alejki. Po chwili przystanęła. Jednego nie przemyślała – jak ona
tam trafi? Stwierdziła, że spróbuje powtórzyć trasę, którą wczoraj przemierzyła
z rodzicami. Poszła w kierunku pierwszego grobu, rozglądając się na boki. „Niee,
chyba przeszłam” – stwierdziła i zawróciła się. Po jakimś czasie zauważyła
znajome nazwisko. Podeszła tam i przez chwilę stała przy grobie. Potem
rozejrzała się i ruszyła w kierunku kolejnej „pozycji”. Tym razem trafiła bez
problemu. Jednak do następnych grobów już nie było jej tak łatwo dotrzeć.
Błądziła z dobre pół godziny. W końcu wyruszyła w stronę grobu pradziadków.
Rozglądała się w poszukiwaniu rudej czupryny. „Niee, to bez sensu. Przecież
może go tam nie być” – skarciła się w myślach. Chodziła w kółko jakieś dziesięć
minut, po czym zrezygnowała.
- Widać
szczęście mi dziś nie dopisało – mruknęła.
Rozejrzała
się jeszcze raz dookoła i ruszyła w drogę powrotną. Na głównej drodze obróciła
się ponownie i… wtedy go zauważyła. Tak, to z pewnością ta ruda czupryna. Na
miękkich nogach Tia zaczęła powoli iść w jego stronę. Już z tej odległości
słyszała jego cichy głos. Zbliżała się coraz bardziej, a on nadal jej nie
zauważył. „Nie słuchaj go, nie słuchaj go” – powtarzała sobie w myślach Tia.
Rudowłosy zamilkł na chwilę i pogrążył się najpewniej w kontemplacji. Tia
przystanęła obok niego.
- Cz-Cześć D’jok
– powiedziała cicho, niepewnie.
D’jok
podniósł na nią swój lekko zdziwiony wzrok.
- Tia. Co ty
tu robisz?
- J-Ja… -
zaczęła dziewczyna. – No, ten, tego. Przyszłam, bo… zastanawiałam się, czy…
dlaczego… po co… Zastanawiałam się, czy tu będziesz – zdołała w końcu wyjąkać.
Rudowłosy
przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu, wprawiając ją tym w zakłopotanie.
Po chwili podsunął się na ławce i klepiąc miejsce obok siebie, powiedział:
- Chodź,
usiądź.
Tia
posłusznie usiadła obok kolegi i razem zaczęli wpatrywać się w nagrobek. Po
jakimś czasie Tia niepewnie przerwała milczenie.
- To… To
twoja matka, prawda? – spytała cicho.
D’jok
przytaknął.
- Często tu
przychodzę odkąd Maia pokazała mi, gdzie leży. Wcześniej jej nie odwiedzaliśmy,
Maia przychodziła sama. Nie chciała, żebym wiedział…
- Maia nie
powiedziała ci, gdzie leży twoja matka? – zdziwiła się Tia.
D’jok
pokręcił przecząco głową.
- Nie
powiedziała mi nic o moich rodzicach. Zrobiła to dopiero niedawno – trochę przed
pucharem.
Tia zdziwiona
milczała. Tym razem to D’jok przerwał milczenie.
- Często z
nią rozmawiam. Jednak staram się nie obarczać jej moimi problemami – nie potrzebuje
ich. Gdzieś czytałem, żeby tak nie robić. Moimi problemami obarczam Maię, jeśli
już – cicho się zaśmiał. – Ona mi doradzi, a moja mama, no cóż, chyba z lekka
nie może.
Przez chwilę
panowało pomiędzy nimi milczenie.
- Nawet ich
nie znałam – powiedziała nagle Tia. D’jok spojrzał na nią, a potem podążył za
jej wzrokiem – patrzyła na nagrobek swoich pradziadków. – Nawet nie wiem, czy
to dobrze, czy to źle.
- To dobrze –
stwierdził D’jok, a gdy dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem,
wyjaśnił. – Maia mi kiedyś tak powiedziała, gdy ją o to spytałem. Powiedziała
mi, że dobrze jest pamiętać, ale nie tęsknić. Pamiętać w sensie, że wiedzieć,
że byli i kim byli.
Tia pokiwała
głową, ale nic nie powiedziała. Po kolejnych minutach ciszy, stwierdziła cicho:
- Nie wiedziałam,
że twoja mama tu leży.
- Każdy ma
swoje tajemnice – odparł D’jok.
- To znaczy?
- To znaczy,
że każdy ma coś o czym nie mówi.
Tia musiała
się z nim zgodzić. Każdy miał coś, czym nie chciał się z nikim dzielić. Wolał
to zachować dla siebie i mierzyć się z tym sam. Tia zauważyła, że grób Delphiny
jest podwójny, więc spojrzała na nagrobek obok i aż drgnęła.
- Co się
stało? – zapytał D’jok.
Tia nic nie
powiedziała, tylko wskazała na nagrobek. D’jok spojrzał i zrozumiał. On też nie
lubił na to patrzeć. Na płycie było napisane:
I’son Blackstone
Żył lat
Zm.
Pokój jego duszy
- Tak, wiem.
Od razu zrobiono też grób dla niego. Na szczęście na razie jest tylko
grobowcem.
- T-Tak. Na
szczęście – odparła zszokowana Tia.
Potem oboje
pogrążyli się w kontemplacji. Rozmyślali nad własnym życiem, nad życiem swoich
bliskich i nad przemijaniem. Cmentarz naprawdę skłaniał do rozmyślań. A cisza
na nim panująca bardzo w tym pomagała.
_________________________________________________________________________Adnotacja: Początkowo miało być więcej o rozmowie D'joka z mamą, jednak on widocznie nie chciał się na to zgodzić, bo mi nie wyszło. xD Za to Tia stwierdziła chyba, że skoro D'jok nie chce być głównym głównym bohaterem to ona nim będzie. xD (powtórzenie celowe)
Najlepiej zwalać na bohaterów, że nie wyszło tak jak miało na początku wyjść. xD
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe opowiadanie, do niczego się nie przyczepię tylko... W GF było tyle technologii i wgl przyszłość, że zwykły cmentarz jest... małym zaskoczeniem. ;)
Startujesz w konkursach przedmiotowych? Jeśli tak, to mogę wiedzieć w jakich? Ja startowałam w historycznym i w następnym tygodniu w polonistycznym. Ty też chyba w polonistycznym, co? ;) (odpowiedz na Moich przemyśleniach)