Yo yo! Wróciłam! :D Po miesiącu nieobecności w świecie rzeczywistym w końcu powracam (przy okazji z drugą częścią Diany). W końcu będę miała czas, by skończyć zaczęte posty ;) A teraz do zobaczenia kochani! ;*
Tego samego dnia rodzice Agaty umówili ją do psychologa, gdy tylko dowiedzieli się, co się stało. Na szczęście udało się ją wcisnąć jeszcze na ten sam dzień. Wieczorem rodzice zawieźli dziewczynkę na spotkanie. Agata chodziła ze spuszczoną głową i nie chciała nic mówić, nie odezwała się nawet, gdy do pomieszczenia wszedł psycholog. Był to dosyć wysoki mężczyzna, ubrany w zwykłe dżinsy i koszulę w niebieską kratkę. Miał krótko ścięte włosy. Usiadł na krześle naprzeciwko Agaty, wyjął z torby jakąś teczkę i zaczął przeglądać jej zawartość. Przez kilka minut słychać było tylko szelest kartek.
Tego samego dnia rodzice Agaty umówili ją do psychologa, gdy tylko dowiedzieli się, co się stało. Na szczęście udało się ją wcisnąć jeszcze na ten sam dzień. Wieczorem rodzice zawieźli dziewczynkę na spotkanie. Agata chodziła ze spuszczoną głową i nie chciała nic mówić, nie odezwała się nawet, gdy do pomieszczenia wszedł psycholog. Był to dosyć wysoki mężczyzna, ubrany w zwykłe dżinsy i koszulę w niebieską kratkę. Miał krótko ścięte włosy. Usiadł na krześle naprzeciwko Agaty, wyjął z torby jakąś teczkę i zaczął przeglądać jej zawartość. Przez kilka minut słychać było tylko szelest kartek.
- Witaj
– odezwał się w pewnym momencie mężczyzna. – Nazywam się Oskar Łata i mam 31
lat. Jestem nałogowym czytelnikiem, biegaczem-amatorem, grywam też czasem w
piłkę, a w dzieciństwie w palanta. Jestem singlem, lubię oglądać telewizję,
grać w gry planszowe z moją siostrzenicą, wyjeżdżać do domku letniskowego na
wakacje, słuchać odgłosów deszczu oraz bardzo dużo rozmawiać o sobie, więc może
przejdźmy już do ciebie, bo zaraz cała wizyta nam minie, co?
Agata
niechętnie podniosła na niego wzrok.
- Wcale
nie chciałam tu przychodzić – burknęła.
- No, ale
już tu jesteś, więc skoro tak, to możemy sobie pogawędzić, bo posiedzimy tu
jeszcze z godzinę, a ja nie potrafię długo wytrzymać w ciszy.
- Jestem
Agata – mruknęła.
- A
nazwisko jakieś masz?
- Mam.
- A jest
jakąś tajemnicą czy mogę je poznać?
-
Gospodarek.
- O,
jakie cudowne nazwisko! Też chciałbym takie mieć.
- Łata
też jest niczego sobie – rzekła Agata, uśmiechając się lekko.
Oskar
zamilkł na chwilę, po czym jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Tak. W
sumie to tak.
Przez
chwilę panowała cisza.
- A więc
opowiedz mi coś o sobie, Agato Gospodarek – poprosił psycholog.
-
Nazywam się Agata, przyjaciele mówią na mnie Agi. Mam 16 lat, chodzę do
pierwszej klasy liceum i uczę się w miarę dobrze. W wolnym czasie jeżdżę konno
i amatorsko rysuję. Również jestem nałogowym czytelnikiem. Moim ulubionym
przedmiotem jest historia.
- Bardzo
dobrze – Oskar uśmiechnął się. – A teraz opowiedz mi, co cię dręczy.
Uśmiech
momentalnie zniknął z twarzy Agaty, a oczy jej zwilgotniały.
-
M-Moja… p-przyjaciółka…
Nie była
w stanie mówić dalej, po jej policzkach pociekły jej łzy.
-
Zginęła, prawda? – dokończył za nią psycholog. Dziewczyna pokiwała głową. –
Wszystko wiem. W takich chwilach niewiele można pomóc. Muszę ci wyznać, iż
musisz po prostu sama uporać się z tym wszystkim. Nie złagodzę twojego bólu ani
nie przywrócę do życia twojej przyjaciółki. Mogę jedynie być przy tobie i pomóc
ci przejść najgorszy okres. Pomóc ci się nie załamać i mówić jak żyć tak, jakby
nic się nie zmieniło.
- Ale
się zmieniło! Więc dlaczego mam udawać, że nie?!
- Żeby
móc normalnie żyć – odparł smutno psycholog. – W dzisiejszym społeczeństwie nie
ma miejsca dla jednostek, które nie potrafią w nim normalnie funkcjonować.
- Czyli
pańskim zdaniem ludzie to tylko jednostki, tak?!
- Nie,
moja droga. Ja tak nie uważam. Ale jeśli chce się żyć w dzisiejszym świecie nie
wyróżniając się z tłumu trzeba się dopasować do powszechnych wytycznych.
- I pana
zdaniem to jest w porządku?!
- Nie. –
Ta krótka odpowiedź zgasiła Agatę, która ze zdziwieniem na twarzy oparła się na
krześle. Psycholog pochylił się nad torbą, która leżała obok niego. – I proszę,
mów mi po imieniu. Jestem Oskar.
Agata
kiwnęła głową.
Nastąpiła
chwila ciszy.
- Co mam
teraz zrobić? – spytała cicho licealistka. Oskar podniósł na nią wzrok, po czym
wyprostował się na krześle.
- Żyć
dalej. Tak, jak gdyby cię to nie ruszyło. Nie zapomnij o niej, ale nie pozwól,
by twoje uczucia brały nad tobą górę. To ty je masz, a nie one mają ciebie.
Agata
powoli pokiwała głową.
- O ty
popatrz. I już godzinka nam minęła. Jak jeden dzień normalnie. No cóż, czas się
pożegnać – mówiąc to, Oskar wstał z krzesła i zaczął zbierać swoje rzeczy. – No
to do zobaczenia Agato! Bo coś czuję, że się jeszcze spotkamy.
***
„I znowu
ten dźwięk dzwonka” – pomyślała z niechęcią Agata, po czym z westchnieniem
wstała z ziemi i podniosła swój plecak. Rozejrzała się. W całej szkole było
dosyć cicho, jak na liceum. Od dnia poprzedniego panowała w niej bowiem
nieoficjalna żałoba – na oficjalną nie pozwolono.
Po
wejściu do sali Agata zajęła swoje miejsce i wyjęła potrzebne rzeczy na blat.
Krzesło obok niej było melancholijnie puste. Przez cały dzień licealistka wręcz
wyczuła obok siebie ducha zmarłej przyjaciółki. Uniosła wzrok na tablicę, a w
jej oczach znów zalśniły łzy. Dziewczyna natychmiast wytarła je ręką i zrobiła
twardą minę. „Nie pozwól, by twoje uczucia brały nad tobą górę.” Agata
przypomniała sobie słowa Oskara i starała się je urzeczywistnić. Lecz po całym
dniu walki z emocjami była już nią zmęczona i coraz trudniej było jej utrzymać
przewagę. Najchętniej zamknęłaby się w jakimś pomieszczeniu, z dala od
wszystkich, i poddała się tym wszystkim emocjom. Jednak nie mogła. Po pierwsze
z powodów, które podał jej Oskar, a po drugie ze względu na Marka i Julię. Oni
też cierpieli – Diana była również ich przyjaciółką. Potrzebowali Agaty, a ona
potrzebowała ich. Opowiedziała im dziś swą wizytę u Oskara i obiecała, że
będzie na bieżąco przekazywać im jego rady. Dzięki temu poczuła się
odpowiedzialna za nich, co dodało jej sił do wewnętrznej walki.
- Agato
– rozległo się w sali. Dziewczyna spojrzała na nauczycielkę. – Wiem, co cię
trapi, ale proszę, spróbuj skupić się na lekcji. Nie zapominaj, że za dwa lata
czeka cię matura, a język polski jest obowiązkowy. – Agata pokiwała głową. Nie
miała pani Wróblewskiej tej uwagi za złe. Darzyła tę nauczycielkę sympatią,
ponieważ zawsze starała się łączyć empatię do uczniów ze swymi obowiązkami i
zazwyczaj jej to wychodziło. Z sympatii do niej przez resztę lekcji Agata
starała się skupić.
***
- To
jak, idziemy gdzieś?
Agata
kiwnęła głową.
- Proponuję
do tej kawiarni niedaleko Rynku.
-
Świetny pomysł! – Julia uśmiechnęła się, lecz jej oczy pozostały smutne. Agata
widząc to, postanowiła również się postarać i odwzajemniła uśmiech.
- To
chodźcie, bo autobus nam ucieknie – zawołał z przodu Marek.
Dziewczyny
widząc podjeżdżający autobus z właściwym numerem, zaczęły biec. Już po chwili
wszyscy troje siedzieli wygodnie w pojeździe.
- Pusto
jakoś – zauważyła Julia. Pozostała dwójka rozejrzała się.
-
Faktycznie – stwierdził Marek. – Martwi cię to?
Julia gwałtownie
pokręciła głową.
- Ani
trochę.
Agata
zaśmiała się cicho.
Dalsza
droga minęła im w ciszy.
Gdy już
siedzieli przy stoliku w kawiarni, Marek rozpoczął konwersację. Rozmawiali o
błahych rzeczach jak szkoła czy filmy. Po pewnym czasie Julia stwierdziła:
- Ja
wiem, że jest nam ciężko. Ale nie tylko my przeżyliśmy coś takiego. Wiele osób,
również z naszej szkoły, doznało kiedyś takiej straty, a nawet i większej!
Wiem, że jest nam wszystkim ciężko. Ale mamy siebie. Musimy żyć dalej. Diana
nie chciałaby, byśmy się załamali.
Po tych
słowach zapadła długa cisza.
- Ona ma
rację – odezwał się Marek. – Wiesz o tym, prawda Agato?
Dziewczyna
pokiwała wolno głową.
- Wiem –
odpowiedziała ochrypłym szeptem. – Postaram się, obiecuję. Dla was. I dla niej.
Pozostali
kiwnęli głowami.
- Za
parę dni pogrzeb – rzekł smutno Marek. – Mimo, że nie ma ciała.
Agata
spojrzała na niego.
- Diana
zasługuje na to.
- Wiem –
odparł chłopak.
- A więc
do zobaczenia – powiedziała smutno Julia.
***
Wiał zimny wiatr, niebo było zachmurzone, a ziemię pokrywał
szron. Agata patrzyła na to wszystko, stojąc samotnie na cmentarzu. Wpatrywała
się tępo w dal, nieświadomie trzęsąc się z zimna. W pewnym momencie jakby
ocknęła się z otępienia i opatuliła szczelniej szalikiem. Był środek stycznia,
jednak śniegu było mało. Dzieci miały nadzieję, że jeszcze go trochę napada,
chociaż na ferie, które miały się zacząć za niecałe dwa tygodnie. Agacie
osobiście było to obojętne. Uwielbiała śnieżny krajobraz, lecz mimo wszystko
trudniej się wtedy funkcjonowało. Diana za to kochała śnieg. Agata nigdy nie
wiedziała skąd u jej przyjaciółki wzięła się tak wielka miłość do tak prostej
rzeczy. Jakby słysząc myśli dziewczyny, z nieba zaczęły spadać małe białe
płatki. Agata wyciągnęła przed siebie dłoń. Śnieg dotknąwszy ciepłej skóry,
rozpłynął się. Agata spojrzała na świeży grób, który był prawie niewidoczny zza
wieńców oraz zniczy. Dziewczyna przyjrzała się napisom. Diana Ruman. W jej oczach pojawiły się łzy, które pociekły po
policzkach, gdy przeczytała słowa: Zmarła
śmiercią tragiczną w wieku 16 lat. Szloch wstrząsnął całym ciałem Agaty i
powalił ją na kolana. Uniosła dłonie do oczu, z których gęstymi strumieniami wylewały
się łzy.
- Diano – wyszeptała. – Diano wróć. Proszę.
Wiedziała, że jej prośby są próżne. Nawet jeśli dusza Diany
je usłyszy i tak nic to nie zmieni. Nic ani nikt nie zwróci jej przyjaciółki. Zaczęło
się ściemniać, lecz Agata nie zwróciła na to zbytniej uwagi. Klęczała na ziemi,
na którą kapały słone łzy z jej policzków. Spojrzała na grób. Jego widok
przypomniał jej ceremonię pogrzebową, która odbyła się zaledwie godzinę wcześniej.
Rodziców Diany nie było. Nikt nie mógł się z nimi skontaktować. Policja
przeszukała mieszkanie, które Diana wynajmowała oraz przepytała jego właścicielkę.
Mimo że ta twierdziła, iż widziała rodziców dziewczyny, nie potrafiła ani
opisać ich wyglądu, ani powiedzieć kiedy i o czym z nimi rozmawiała. Numery
telefonów okazały się nieprawdziwe, tak samo jak adres zamieszkania. Gdy
policja pojechała na podane w dokumentach miejsce, zastała tylko stary dom, a
mieszkańcy wioski twierdzili, iż był on niezamieszkany od jakichś dwudziestu
lat. Cała sytuacja była co najmniej dziwna, lecz pogrzeb mógł się odbyć –
pieniądze na niego poszły z ubezpieczenia. Stypy nie zorganizowano, lecz Agacie
było to wręcz na rękę.
Licealistka podniosła się z kolan. Ziemię pokrywała cienka
warstwa białego puchu, która lekko rozjaśniała zapadły zmrok. Agata ostatni raz
spojrzała na grób i odwróciła się. Poszła alejką do wyjścia, a łzy cały czas ciekły
jej po policzkach.
Część okay. Ten psycholog... Na początku go polubiłam, ale zaraz przestałam. Typowy człowiek na stanowisku psychologa. Żyj dalej... Mam nadzieję, że rozwiniesz tajemniczość Diany i jej rodziny w następnej części/częściach. :)
OdpowiedzUsuń